Szesnasty
Tego Pan nie poskłada - Recenzja
Sporo rapu w swoim życiu zdążyłem już przesłuchać. Od wynurzeń ulicznych raperów w ciut przydużych dresach, po filozoficzne frazesy panów z idealnie ułożonymi grzywkami. Żaden z nich nie zdołał jednak zrobić wrażenia, jakie wywarł na mnie, nazywany żartobliwie przez niektórych - ze względu na barwę głosu - Bonson z Suchowoli. Nie zdarzyło mi się, aby rap słuchany przeze mnie, jednocześnie bawiąc i zmuszając do refleksji, kapitalnie punktował otaczającą nas rzeczywistość przy użyciu tak wielu metafor i gierek słownych. Szesnasty, bo o nim tu mowa, tak wysoko zawiesił poprzeczkę w konwencji storytellingów, że wszystko, co zostanie teraz nagrane, może być jedynie marną próbą odwzorowania tych pierwowzorów

Moim pierwszym zetknięciem z twórczością tego artysty było odnalezienie na YouTubie jednego z numerów promujących album, pod tytułem „3 litery”. Jak się okazuje jest to najpopularniejszy utwór artysty, który ma swoich zwolenników w wielu grupach społecznych. Ale czy najpopularniejszy znaczy najlepszy? Otóż nie. „Tego Pan nie poskłada” to zbiór tak wielu oryginalnych numerów, że zdecydowanie każdy jest w stanie odnaleźć tam swój kawałek nieba. Taka różnorodność może poniekąd zabijać koncept albumu, przez który on sam mógłby utracić spójność. Zdaje się, że jest tak ze względu na to, że sam album powstawał w przeciągu siedmiu miesięcy, a kawałki „Ballada pod monopolowym” oraz „Stolik nr 21” zostały zarejestrowane znacznie wcześniej. Patrząc przez pryzmat tego, że raper wciąż się rozwija, można zauważyć kontrast - chociażby w samej technice składania wersów

Szesnasty nie boi się poruszać tematów które go irytują i bezpardonowo uderza w poszczególne zachowania, cechy, czy postawy ludzkie, które nie do końca pokrywają się z jego ideałami. Brak przy tym jakiejkolwiek zbędnej przewózki, czym przez swoją naturalność buduję postać normalnego, zdrowo myślącego ziomka, z którym bez problemu mógłbyś wyskoczyć na browar, ale i podyskutować na temat problemów skali globalnej

Na albumie nie usłyszymy graczy z tak wyrobioną marką, jak w przypadku jego kolegi z wytwórni - Guziora. Nie oznacza to jednak, że nie znajdziemy tam osób, które swoją obecnością przykują naszą uwagę na dłużej. Za mocną stronę albumu bez wątpienia trzeba uznać gościnne refreny, z których żaden nie zszedł poniżej pewnego, dobrego poziomu. Pavulo, Paulina Witkowska oraz Fiłoń, odwalili kawał nieocenionej roboty i trzeba też pochwalić samego gospodarza, za dobre „ucho” przy doborze „wokalistów”. Sam Fiłoń, poza refrenem w numerze „Sztuka spadania”, pozostawił również zwrotkę, której klimat pozwala nam odpłynąć z samym artystą i sprawia, że wskaźnik wciąż mimowolnie wskazuje na zapętlanie. Wyróżnić należy również Komila, który pomimo fali hejtu, która spadła w ostatnim czasie na jego osobę, poczyna sobie coraz śmielej. Mimo iż nie jest on technicznym wirtuozem, to chyba wszyscy zgodzimy się z tym, że nie tylko na tym powinien opierać się rap, a gościnka u Szesnastego czy solowe „Monopoly” wskazują, że Komil to osoba która w ciągu kilku lat może na dobre rozbujać tą niemrawą momentami scenę

Co by nie mówić, kolejną pozycję wydaną przez QueQuality należy zaliczyć na plus i trzeba docenić tu osoby odpowiedzialne za dobór artystów, przez co rozumiem Quebo i osoby z nim współpracujące. Album Szesnastego to idealna pozycja na zbliżające się dni i szczerze wierzę, że w ten letni okres (i nie tylko) zagości na dłużej w waszych głośnikach. Fakt, ja tego nie poskładam, jednak Ty Łukasz zrobiłeś to wyśmienicie. Czapki z głów!