Pikers
Kocham jej wstyd
Ty, nie lubię zwłoki
Wrócić do roboty jest ciężko
I znowu się przez to krzywisz
Ja idę i nie patrzę pod nogi
Mam ludzi co nie są chciwi
I chociaż mój łeb jest krzywy
To myślę prosto, stoję jak posąg
Cały czas mówią, że jestem dziwny
To się miało kiedyś skończyć tu
Ale jednak największy łeb z rodziny

Tu te siki na wódę wbili, a tu wchodzimy jak skurwysyny
Zostawiają nam puste krzyki i znów chcą pliki, więc chuj już z nimi
Zamiotłem sobie te śmieci pod dywan, żeby parę latek jeszcze po nich chodzić
Nie liczę godzin, za zdrowie nie płacę, tak naprawdę na zawsze jesteśmy młodzi
Uciekamy jak najdalej od normy
Cokolwiek powiesz ja jestem przezorny
Odpulam takich co zrzucają klątwy
Czuję przez skórę Twój motyw
W wejściu do góry mi pomoże spryt
Który nabyłem gdy kopałem byt
Wiеsz co myślałem jako mały szczyl? (Co?)
Że wszystko to jebany king! (King!)

Niе skumała moja siostra, teraz jeszcze ciężej jest ze mną gadać
Powiedz czasem, że kochasz, ale lepiej jest nie przesadzać
Jeśli nie wiesz jaki jestem może pokazać stronę najgorszą
Bo dzięki temu docenisz dobro, zaczniemy latać jak pyłki wiosną
Patrzę jak dupom tyłki rosną
Wychodzą nowe co mają potencjał
Pokaż im ile tego siedzi w Tobie
Tylko nie próbuj ich nosić na rękach
Z resztą i tak się nauczysz na błędach
Czuję w powietrzu, że możemy żyć
Przecieram kurz ze starych płyt
Myślała, że się nauczy mnie w mig
Kocham jej wstyd (x8)