Pikers
Jakbym poronił (INTRO)
{Zwrotka]
Ona by chciała żebym skoczył za nią w ogień, nie mogę Paradoksalnie po moim grobie
Skarbie mówisz za dużo o sobie
Kładę ci nogę na głowę
Ssij go, ssij go, a ja się ciągle głowię
Papier robię
Te papierowe składy grożą
Póki co żaden nie dobiegł
Oto fachowe gówno z Warmii
Możesz powiedzieć pomorze
Jakbym poronił, bo nie donoszę
Takich to trzeba by spalić w komorze
Oby do przodu, dobry boże
Co nie, zawsze może być gorzej
W tej chwili są takie zachwycone
A były wychowywane w oborze
W was nie wierze
Te wasze kliki znaczą tyle co macie na Tinderze
Chuja widziałeś nie płynną here
Jebnij w beret się jak kręcisz mi aferę
Twoja wybranka grzeje się dla mnie jak grzanka w tosterze
Ona już pisze, ona nie czeka na to aż uderzę
Parę lat jest w związku, ale ją to jebie szczerze
Bądź ciszej, chce go na weekend
Oto pan Pikers który jest vipem, majster
Zioma proszę o dyszkę w bace
Jebać twoja łodyżkę w kartce
Dźwigam hantle, widziałbym na moim gryfie twoja matkę
Ja na ławce ona na sztandze
Zrobię ten kwit jak dobry makler
Porywam ja jak wiatr siatkę, zara tu padnie
Jestem wrednym skurwysynem
Także niech się uśmiecha tu ładnie dla mnie
Ilu was było w jednej pannie
Ona jest dla mnie ekskluzywnie
Bierze w dupę bez udziwnień
Mówi do mnie zrób mi krzywdę
Co z tego ze robisz dziwkę
Hustler ty masz fiuta jak igłę
Dla niej to ja jestem Bieber
Sok jej daje kop jak bimber
Kiedy ty miałeś flow tak czyste
Boli to was jak kop na pizdę
Wszystkie wasze mordy śliskie
Pikers tutaj jest ministrem
Ty robisz pałę z ministrantem
Ja się luzuje, driny w szklance
Nic nie czuje gdy w przyszłość patrzę
Zrobię to dobrze raz na zawsze