Pikers
Nie wiem jak przestać
[Zwrotka: Pikers]
Za parę lat, nie chcę mówić, u mnie bez zmian
Chyba, że dziś jest dobrze, jutro spadnę z krzesła
Nie wiem jak przestać, nie będę nawijał, że to płynie z serca
To płynie ze mnie, siedzi w środku gdzieś tam
Spokój nie jest w jointach, ruch nie jest w kreskach
Mój cały styl się wzniósł na piedestał
A teraz czasem buchnie ktoś gdzieś tam
Styl od nas, czy troszkę podejścia, jebać to, podwórka są w nerwach
O bzdury jak ta, na sentyment nie ma miejsca
Tutaj co centymetr gaśnie nadzieja w następnych piętrach
Mój ziom nie będzie klękał, mój ziom nie będzie płakał
Mój ziom wstanie razem ze mną i zarobi hajs po latach
W kółko to samo na chatach, w kółko morda po batatach
Latam, latam, wiem, że nie jesteśmy nawet z tego świata
Ktoś tu kradnie, bo opłaca się, ktoś klatówę zamiata
I ktoś zamiata na trackach, a walka trwa

Mój brat trzyma się tu brzytwy, niegotowy by przegrać
Nic nie rozpierdala tak jak ta młoda energia
Ktoś upuści, zjedz skręta, ktoś kręci go, a ktoś już nie pamięta
Ktoś geja gra, ma spusty przy klientach
Ja mówię jebać, krzyczę jebać, jebać
Nie wiesz co robić, jak ludzie na pogrzebach gryzie kreda
A ten dym już nie pomaga i zalega na płucach
Jeszcze na jebane hejty, bo z osiedla to rzucasz, jebać was