Pikers
Meta
[Zwrotka 1: Pikers]
Kiedyś latałem tylko ze starszym i tam właśnie gdzie mój blok jest
Cała sytuacja dobiła mnie, nie chciałem siedzieć w Polsce
Zero na koncie, zero szkół, musiałbym zajebać forsę
Żegnaj ławko, żegnaj ziombel, jeszcze tu kiedyś namące
Niektórzy latali tylko na mące już, ja przebakałem mordę
Nowe miejsca, ciężkie miesiące, wolałem wrócić na ośkę
W jedną stronę, w drugą stronę, lot za lotem po sos ten
Dziwni ludzie, wypady z ziomami, loty samotne
Skończyłem furę i potem stuff, wydałem na to cały hajs
Miało wyglądać to inaczej, miałem ogarnąć parę spraw
Przegrywałem bo było mnie stać, Boże oddaj mi parę lat
Nawet jak podupadał mi łeb, nagrywałem to cały czas
Alko lane po chodniku zmyje brudy z ulic tych
Osiedlowy deszcz nawyków i byliśmy dumni z nich
Kiedyś było tu inaczej, spliffy szły i chuj na kwit
Ale łamie się na końcu każdy kurwa buntownik
Nie podawaj mi imienia, ja nie muszę go znać
Mój pusty łeb nie pamięta i tak
Ona pójdzie się przejść, bo potrzebny jej czas
I może nie wrócić jak ludzie po grach
Chodź tu, weź to właśnie tak, prostak, wieśniak, czereśniak
Traper, pełen etat, tak, nie chcę neta
Miałeś rozpierdalać, nawet się nie czepiasz
Miałeś się postarać, Ty miałeś poczekać, czekaj, czekaj
Tu gdzie teraz jestem to najlepszy etat
Biegałem tak długo i nareszcie meta
Nareszcie meta, zabierzcie mnie tam...
[Teksty i adnotacje na Rap Genius Polska]