Wuzet
New order
[Zwrotka 1: Zeus]
Okej, Z jak zeitgeist, Ty to pewnie czytasz "Zejt gejst"
Głodnemu chleb na myśli, prawda? zamykam: alfabet, japę Ci, grę
Apetyt jest, jest, tyje morda mi, tylu wannabees chce tu być, co nie?
Mogą bić pianę przed monitorem, gdy dopadam szachownicę mam bicie, pionie
Gapią się z otwartą mordą karpie, szykujcie nowy order dla mnie
Same pralnie mózgów dookoła, chuj z hajsem, blagier, syrena, Ariel
Ja nie boję się trupów w szafie, patrzę na ludzi na ulicy - wszyscy martwi
Czas to nie mój partner, nie zawracaj mi dupy opowieściami z Marni

[Zwrotka 2: Wuzet]
Nowy porządek, zbiórka, wybucham jak wulkan
Porozmawiajmy z wyższą niższa półka, chwilę bez logo na koszulkach
Koguciki stroszą piórka, przyozdobieni jak laurka, bo palą fajka na spółka
Przy przyjaciółkach, patrzę na nich, są tak zmieszani, jak przyłapani obszczymurka
Więcej zieleni, co nie, widzę przez mgłę, ale dokładnie, co nie
Płynę przez grę na własnych zasadach, co nie, nie kumasz mnie, nie mamy o czym gadać co nie
Wsteczny bieg, odbijam od chujozy z opon piskiem, czuję, że oszukał mnie Walt Disney
Teraz cisnę swoją chorą wizję, żeby dalej żyć okej

[Zwrotka 3: JNR]
Ja w tym gównie szczęśliwy, jakbym zbił wczoraj lustro, się nie widzę ostatnio
Co mam gadać skoro lubię grać tylko tłusto, a lubią poganiać w tej lidze, to hardcore
Wolę parę kół niż trójkąty, sprawdzaj, za te parę kół kupię w końcu kwadrat
Nie lubię teorii spiskowych, lecz jeśli to prawda, to gdzie cicho jest w końcu wariat
Wiesz już, jedyna co mam, skill, choć cash rules everything around me
Tylko debil widzi dala dala bill, wciąż, młode koty chcą wszystko i szybko
Szybko to jebną Ci japę w reklamie, jebany podpasek dziś w centrum na billboard
Się w końcu połapiesz, że za szybki papier, czy w życiu czy w rapie, chce zrobić Cię dziwką
Damn, jebię porządek, nie wpadłem tu sprzątać, podpalę, popatrzę
Na sierść po tych kotach, co myślą, że nagle jak flota jest, to wszystko stanie się łatwe
Nie pytaj mnie jak jest, mam tak samo jak Ty
Te same oczy, zmęczone jak Twoje, patrzę przez oboje, nie patrzę przez trzy
[Zwrotka 4: 2sty]
Skurwysyny sobie dozuje wirunek, do tego zwijam pinroll w nogawie
Potem wrzucam fotę na instagram, jak się bawię dziś w kebabie
Z rana dopamina, walę klina, większego niż dupa Minaj
W TV Rozenek się wypina, wyciera z domowego kina kurz
Patrzę na biust, luz i wrzucam plusz w szklankę
Patrzę na ujebany nóż, cóż, poleciałem w tańce
Tu zostawiając syf, zrobię porządek, hashtag Putin
Jeśli podłoga jest brudna, to kurwa patrzę na sufit

[Zwrotka 5: ZdunO]
Ty wstrzymasz oddech, gdy strzelam wolne, bo trzymam formę; Andrea Pirlo
Wciąż igram z ogniem, to spływa po mnie, jak widać dobrze się miewa mi flow
Mam kilka kartek; Gonzales, drugim gwizdkiem kończę mecz
Sam, a łaki nie wiedzą jak przyjąć porażkę; Ricardo Ferreira
Jak komentujesz, to zrób to dobrze, przed kompem każdy jak Szaranowicz
Face to face, to nie facebook i wtedy dopiero sobie siarę robisz, łapiesz?
Zjadam grę, Buszu mówił kto tu zrobi nowe konkret
Jeszcze nie kumasz ocb, wpisz zwrotkę w google, nowy porządek

[Zwrotka 6: Te-Tris]
Ene due rike fake, bracie, łapiesz taki piękny słów minimalizm
Oni mają złote preordery, ja szczery Virtetti Militari
Prawdziwy i wierny do granic, jak świeża magma w lapidarium
A ta skostniała chała mi wisi przy kulach i buja, i kwili jak Miley Cyrus
Na freestyleu śmigałem w podziemiu, mówili nie zdoła tu tysia zarobić
Kopary opadły dla wielu, bo dzisiaj to żre na legalu jak Krysia Pawłowicz
Wpadłem narobić tu umm, pachnie rabanem jak Paco
I mów mi kochanie per Master of Puppets, zabiorę tu władzę pajacom
[Zwrotka 7: Stochu]
Wpadłem pozamykać japy starszym, straszne, bo to wielu ludzi nudzi, sprawdź mnie
Będą zyski żadne straty i tak będę już dla wielu tu dziś unikatem
Dość tej obłudy w rapie, bo ile można za to samo bulić hajs ten
Przelew za co, brudny papier, ej stul pysk zatem, jebem na to
Stoję, patrzę na to z boku, by zamienić ten burdel
Na nowy porządek i zjebać z płotu kotów, to nie takie łatwe, stoi za durniem dureń
Zrobię to, płonę wciąż, Lucky Dice, palę Lucky Strike, pokazują fuckin on
Nie wierzyli łaki w nas, będzie złoto, platyna, swoją drogą hajs nasz, biatch

[Zwrotka 8: Buszu]
Zawistny wciąż, napędowym motorem, jedna mi prawdę powtarzał ziomek
Że cofam się jak w miejscu tu stoję, nie mogę zatrzymać się nawet na moment
Nie miałem tu nigdy do stracenia wiele, nigdy też marzeń, a bardziej cele
By nie ścierać się więcej z pustym portfelem i wreszcie zostawić dla głupich nadzieję
Bo czas zapierdala, a ja czasu nie mam, by się użalać lub za kogoś jebać
Nigdy nie byłem tu na nic pazera, takim to mówię już w drzwiach do widzenia
Bez przewózki, tu zdrowy rozsądek, mój solowy krążek to nowy porządek
Synu niebawem to im udowodnię, już nikt nie jest w stanie rozbroić tę bombę

[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]