Jongmen
Dobrze
[Zwrotka 1: Pękacz]
Paru typów w studio, alko, gibony
Jebać jutro, kocham rap pierwszoligowy
Krótko mówiąc - tutaj nie szukam przygody
Usiądź, posłuchaj, pomyśl, czy coś zostanie po nim
Na bicie [???] sieje trzody, żeby nie być rezerwowym
Chociaż życie to gra, to niedostępne kody
Uczyli, jak robić coś, niech nikt nie poprawia
Znaczy, jak robisz rap, to niech rzuca na kolana
Jak pijesz, jedna, druga polana do rana
Jak żyjesz, to tak, by zawsze było co wrzucić do gara
Jarasz stuff, niech zawsze będzie na grama
Jeśli zapał masz, wiesz, że nie wyjdzie maniana
Każdy lubi dupy, ukochana, nie blachara
Wiem, że każdy chce, ale niekażdy ma zamiar
Szybka puenta, robisz coś, to rób dobrze
Bo to pierwszy krok życiowych osiągnięć

[Zwrotka 2: Koszykarz 23]
Robisz coś, rób to dobrze, burzę mury
Jebać gości, którzy, którzy mieli, ale dali dupy
Popatrz po tych ryjach - to cudaki, ich nie poznam, mam
Kilka kwestii, je przybliżę, po to żyję, znak
By uderzać w daną szkołę, bo jak Łysol profesorem
Jestem ziomek, my nagrywki u Firaszki - Twoim ziomkiem
Tylko torem, masz problem, radę doceń
My działamy, dobrze gramy, wersy rapy
To po primo, myśli milion, jeśli działać, to na full
Biorę rozmach, pełen bak i bez przystanków, typu dłużej
I nie wróżę, jestem pewien, bo wiem, siły są i chęci
Razem wzięci - toż to armia, [???] Warszawa
Napawa optymizmem, kiedy z rana widzę Wisłę
[???] tu porwane, weekend panem
Szukaj zalet, jebać wady, bądź tu kimś, cel na zmiany
Bliskich szanuj, to meritum, no i mamy zwroty kraniec
[Zwrotka 3: Badocha]
Rap to moje rzemiosło, go nie robię na odpierdol
Wyrwę mic'a, złapię [???] i zamienię go na pento
Wack'om, antytalentom, co robią kutasówę
Słabi byli i będą, ja robię rap na stówę
Ty chcesz być kotem i robić to na pół-gwizdka
Wiedz, że nie będziesz nim, choć byś opierdolił Whiskas
Japa i nie piskaj, sprawa oczywista
Nie będzie player'em prawiczek-onanista
Ćwicz, ćwicz, ćwicz - to praktyka czyni mistrza
Chill, chill, chill - przy tym nie pomoże czysta
Się nie rozpieszcza leszcza, bez litości jak konkwista
Daję serce na perce, to rap - jego czar nie pryska
Ja stoję na nogach pewnie, wiem, czasu się nie odzyska
Lubisz życie na krawędzi, to się nie spierdol z urwiska
Ja do celu dobrym stylem i nie byle [???]
Wbijam w marne gówno, w tyle je zostawię, to na tyle

[Zwrotka 4: MXN]
Pozdrowienia od sumienia, jeszcze wiele do zrobienia
Trochę więcej ruchów w polu, mniej zbędnego pierdolenia
Jak do czegoś się zabierasz, to zakasaj swe rękawy
Nie licz wiecznie na Wersal, bo rap robi się dla sprawy
Dla podwórek, dla kamienic, dla was, dla nas, dla kumatych
Jak składasz te wersy w studio, rób to dobrze, nic poza tym
Jedni browar, inni baty, kolejni zwrotki smażą
Własnym stylem interesuj się, a nie sowitą gażą
Nie wszyscy marzą, jednym szarość tylko bratem
Trenuj, szlifuj, pnij się w górę zawsze z najwyższym pułapem
Policyjną klapę trzymaj z dala od klimatu
Wersy pisz i zwrotki katuj od etapu od etapu
Komerycyjny szlifem jebnij w całą ekranową trupę
[???], talent - 10%, reszcie [???] zadanie w dupę
Żebyś widział narodziny, codziennie kordon na pogrzeb
Jak coś robisz bracie, to pamiętaj, rób to dobrze
[Zwrotka 5: Jongmen]
W moim barwnym życiu niejedne plany prysły
Musiałem resetować się, dziś mam rachunek czysty
Znów wykreślam z listy każdy błąd oczywisty
I wbijam do studia. Kurwa, gdzie? W Dwie Strony Wisły
Zapał nie wystygł, choć psubratów było tylu
Jak chcesz robić coś dobrze, to weź się solidnie przyłóż
Ja mam swój zeszyt rymów, synu, chcesz, to wtóruj
To rap, co zaskakuje, jak dziewicza krew na chuju
Dalej na podwórku królów niech Cię klepią po ramieniu
Tym, co za plecami epitety slą przy tym imieniu
Przy moim założeniu trwam, mam mocny fundament
Po upojeniu gram rap. Na wieki, wieków. Amen
Gdy upadnę, powstanę - tak mnie moje miasto uczy
I kontynuować dzieło, nie dać się na tarczę wrzucić
By do swoich wrócić, by nie zabrakło odwagi
I trzymać się prostej maksymie, [???]

[Zwrotka 6: Limit]
Kiedy jadę po bandzie, po mam pod okami niebo
Kiedy już coś ogarnę, to pozamiatane, wiedzą
Wylewa się łycha i łzy, rozlane mleko
Śmiało biorę za mordę błędy życia codziennego
Cała misja to taniec, weź ogarnij to kolego
[???] tu pijemy
W bananowych klubach, na peronach uwolnieni
Bo ja byłem, gdzie niejeden wszystko skrewił
Apel mistrza - świat - brudne wtyki, samplery
Moja droga to są Dwie Strony Wisły
Rozpierdalam długopisem pizdy
[Bridge: Limit] (x2)
To jest czysta energia - ja na bębnach
Kulminacja energii - ja i bębny

[Zwrotka 7: CBR]
Kilka lat temu szedłem na tą drogę
Zacząłem spełniać marzenia, idąc za rękę z Bogiem
Obrałem sobie cele i szukałem swego szczęścia
Znam jego smak, wtedy gniew gasiłemw pięściach
Nic z Ciebie nie będzie - wielu o mnie tak gadało
Dziś jestem tu, gdzie jestem, układam wszystko w całość
Nadszedł czas honoru, by dać z siebie jak najwięcej
By dać z siebie wszystko, robiąc to z sercem
Każdego dnia uczę się od życia, biorę lekcje
Musisz sporo trenować, by ogarnąć perfekcję
Nie odkładać spraw na jutro, rób to za jednym zamachem
I jaraj się tym tak, tak jak my jaramy rapem
Wszystko będzie dobrze, tylko musisz się postarać
Niechaj będzie z Tobą szczęście i nieustanna wiara
I nawet jak życie pod gardło podstawi kosę
Staraj się robić dobrze, idź za serca głosem

[Zwrotka 8: Spajder]
Jak nie licząc, ścigamy ogólnie za szczęśliwym życiem
[???] kozak rapy, jeszcze o nas usłyszycie
Takie życie na krawędzi, takie życie ciągle pędzi
[???], wszyscy zdrowo pierdolnięci
Takie to koleje losu, chcesz zarobić trochę sosu
Składam raport ponad prawem, opuszczam bramy chaosu
Staję w szranki z realiami całe życie z wariatami
Powiem Ci coś między nami - umrę [???] myślami
Chodzisz różnymi ścieżkami, ja jedną dawno obraną
To samo [???] od lat, bez pretensji wstaję rano
Jest w porządku, jest git, dobra, lecim z tematem
Ramię w ramię z bratem, zwartym składem, wers podkładem
Cały czas jadę, na fałszywych chuja kładę
Kolejna godzina Limita odkrywa karty
To nie żarty, życia harty, różne mają ludzie starty
Gonię swoje prawdy, dla kurestwa jestem anty

[Zwrotka 9: Jeżozwierz]
[???] system rozkurwię o ten beton
[???] przed pseudo-sceną gotów, by zrobić piekło
Tu wściekłości piękno, nie bełkot [???] z dupy
Choć [???] werblom, to huczy jak wystrzał kuli
To głos ulic, to dojrzały, mama już nie ubierze
Stworzyła zwierzę, co niesie wersem zniszczenie
Kasuje melepetę narzędziem
Zakrewienie, to nie Eden, to mróz jak [???]
WWA teren, DSW ładuje ciężki sprzęt, smakuj powietrze
Ostatni szlug, odgiąłem zawleczkę, czy to źle, rzaczej nie
Rób swoje do końca, płonie jak [???]
Folwark, czeka agonia, się popraw
Może Twe winy zapomnę, ruro, się [???]
Od dziecka zdobi Ci parówo
Bazują do rysów celebrytów, krzyczę - "Jebać tytuł"
Nie o to chodzi mi tu, by to robić, nie pomników, synu