Pięć Dwa
Człowiek bez zasad
[Intro]
Moja jest tylko racja (Brawo)
I to święta racja (Brawo, hańba, skandal)
Bo nawet jak jest Twoja
To moja jest mojsza niż twojsza
Że właśnie moja racja jest racja najmojsza!

[Zwrotka 1: Deep]
Widywałem koło fary człowieka bez zasad
Co ranek sprawdzał, czy za płotem stoi jego Passat
Dorobił się w kilka lat samochodu pierwsza klasa
A jeżdżąc mierzył dupy i przepuszczał je na pasach
Lubił grywać w pokera, mataczył jak cholera
Ogrywał swoich bliźnich, bez zasad, do zera
Przepijał pognieciony hajs w dyskretnych burdelach
Czasem rwał mu się film i zasypiał na panelach
Miał też utrzymanki, od Marysi do Hanki
Kupował im perfumy oraz seksowne piżamki
Robił dobry uczynek, zawsze dawał im na studia
Sporo to kosztowało, bo kobieta jest jak studnia
W dodatku miał incydent, zdarzyła mu się klęska
I teraz utrzymywał syna z dala, w domu dziecka
Płacił też niezłe składki, dobrowolnie dla matki
Prawdziwy facet wziął na siebie konsekwencje wpadki
Choć ona też nie chciała, bachora na głowie
Płacił jej skrupulatnie, by mieć pewność, że nie powie
Nikt o niczym nie wiedział, facet był nieskalany
Wśród ludzi miał opinię człowieka "przyłóż do rany"
Lecz życie kosztuje, ma ten kto pracuje
A z pracy też nic nie ma, stąd pół Polski strajkuje
Nasz człowiek bez zasad, nie wiedział co to praca
W niedzielę przynosili mu pieniążki na tacach
[Refren]
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad

[Zwrotka 2: Hans]
Człowiek z zasadami, wybiórczo stosowanymi
To wie tylko wygrany, jak wysługiwać się innymi
Powie ci, że zagramy do jednej i tej samej bramy
A same plany odmienne nieco od znanych Tobie danych
Gówno perfumowane, zapakowane ślicznie wygląda pysznie
Byle byś nieumyślnie zjadł, nie patrząc na skład
Na tym stoi świat, na gównie wciskanym nam od lat
Gównojady łykają równo, jak pelikany ryby
Gównodajce podają znów to, to co my ludzie lubimy
Im bardziej śmierdzi, tym bardziej cieszy i podoba się gawiedzi
Mają to sąsiedzi, znaczy dobre, trza przymierzyć
Gównodajec przyjdzie, zrobi z mózgu jajecznicę
W mowie i piśmie, umyślnie wciśnie Ci, co dziś ma na zbycie
I tak papka staje się prawdą historyczną
Tak jak sraczka może być walką ideologiczną
Smród staje się obowiązującym prawem
Brud dalej jest nowym politycznym ładem
Rzygi na dywanie to odnowa moralna
Stringi obesrane - o matko! - są symbolem szatana
Czystość rasowa - marszem normalności
Bolek i Lolek głosem demokracji i wolności
[?] zawsze prawiczek, sumieniem narodu
Objaw wzwodu bez powodu, powodem zmartwień homofobów
Spieprzaj dziadu, to przywitanie z uszanowaniem
Nadmiar gazu popuszczonych to przecież perfumowanie
Sperma to życie prawie poczęte, pod ochroną
Wzięta do buzi i połknięta jest przecież karygodną zbrodnią
Kobieta to inkubator, samiec jak buhaj pro-kreator
Piątka dzieci, wszystkim matkom, ruchać w gumie to jest hardcore
Wypłata tysiąc złotych, to uczciwie zarobisz
Świątynia za sto milionów, by pomodlić się o dobrobyt
Antykoncepcja jak holokaust, kara śmierci to na pokaz
Są tysiące dowodów, gówno jest i nie ma smrodu
Alleluja i do przodu, bądźmy zdrowi bez powodu
Bo nas spuszczą w brudnym kiblu obok gówna, razem z wodą
[Refren]
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad
Człowiek bez zasad