Mery Spolsky
Brak
Furia, piana, zbita lampa
Nienawidzę, nie śpię, jem za dużo
Cisza, dotyk tylko w Internecie
Muska moje grube uda, wolno odchodzę
W zimny prąd

Po co ludziom desperacja ?
Jadę za dwa dni do piekła
Znowu ludzie - chude ciała, zapach marchewki
Widzę znowu
Czarne buty na wypolerowanym korytarzu
Twoje oczy puste … gdzieś widziałam

Brak, brak, brak, brak mi doskwiera
Brak, brak, brak ogólny
Brak mi dobrych ludzi tu
Brak, brak, brak, brak mi dolega
Deficyt miłej dłoni
Nikt mnie nie obudzi już

Brak, brak, brak, brak mi doskwiera
Brak, brak, brak ogólny
Brak mi dobrych ludzi tu
Brak, brak, brak, brak mi dolega
Deficyt miłej dłoni
Nikt mnie nie obudzi już
Ogień, miłość, szał, namiętność
Czy zobaczę jeszcze coś ?
Sparzę się, a potem umrę
W ciepłym Pendolino przedział, uśmiech Ci wiozę
Wiozę też zdjęcia
Pomachają Ci wesoło moje ramiona
Wołać tam będą: dotknij, dotknij, dotknij!
Dwie godziny kombinezon, kawa, Pan z plakietką
Jak to będzie, jak, jak, jak, jak?
Milczeć, patrzeć i oddychać, ale w myślach gadać i kochać
Jak to będzie ?

Brak, brak, brak, brak mi doskwiera
Brak, brak, brak ogólny
Brak mi dobrych ludzi tu
Brak, brak, brak, brak mi dolega
Deficyt miłej dłoni
Nikt mnie nie obudzi już

Brak, brak, brak, brak mi doskwiera
Brak, brak, brak ogólny
Brak mi dobrych ludzi tu
Brak, brak, brak, brak mi dolega
Deficyt miłej dłoni
Nikt mnie nie obudzi już
Wracaj, wracaj, wracaj …