DJ Decks
Kontrowersja
[Zwrotka 1: Peja]
Szybki jak Twista, Syki nie przebojów lista
Tylko uliczna piwniczna styli szybka błyskawiczna
Ostra mocna, dynamiczna zagrywka sceniczna
Teksty nie są przestarzałe, jak ciuchy, które nosze
Wiesz, co przynoszę, o szacunek nie proszę
Tyle ile mam, kumplom tyle samo dam
Poważnie tak jak teraz gram, nie przegram kto z nami
To jest w przodzie wiesz, że w tym
Wawodzie nie może być wpadek
Jak problemy przy wzwodzie albo koncert pod chmurką
Przy chujowej pogodzie
Co w modzie to w przeszkodzie opozycja
Dla stereotypa kicha satelita
Wzorce jebie, o nic nie pytam
Może ręka umyta za mikrofon chwyta
Wciąż kontroluje uczę się tego
Jak gnojek, co nauki ścisłe studiuje
Dominuje w tym fachu słyszę wciąż:
Nie rób obciachu, to kawałek
W wolnej chwili czasu poskładany
Mogę być zajarany, ale nie pojebany
To nie kwestia ćwiczeń, nie myl mnie
Z zajawkowiczem, który jebnie ten temat, kiedy sparzy się
Znany z doświadczeń nie schemat, bierzesz się za bluzgi
Z hahaha na ulice kolejność nie ta
Pomylony pomyślunek
Po co się tu pchasz, zabierz się za psychorap
Bo to nie uliczna twarz, nic wyczytać z niej nie mogę
To Ty ten temat znasz, o wyjebkach nawijasz
A mama Cię strofuje, a Ty wciąż filozofujesz
Zresztą chuj mnie to obchodzi, jestem z Poznania nie z Łodzi
Mimo to nie przeszkodzi 48km z Fabrycznej na Poprzeczną
Do Bitera szybko wpaść, choć nie zawsze jest na podróż stać
Peja zawsze jedzie chlać, że wątroba się trzęsie tak jak Syki
Na mroźnym zakręcie stoi
Ja pozdrawiam spoko gnoi dobrych zawodników
Wciąż powoli poznaję
Co rusz nowych wporzo wybuchowych styli
Nie do podrobienia, jak MadMan nie do przepalenia, a ja do przepicia
Bo ja nie znam kaca i dupy sobie tym nie zawracam
Tablety z krzyżykiem na ból głowy
O! Mamy do czynienia z zawodnikiem nowym i słabym
Więc naucz się wprawy
By nudności ustały bądź twardy
Wytrwały wtedy w dupie wymieszaj sobie
Ile możesz stary
Byle alkoholikiem, nie daj Boże się nie stan
Chociaż to nic nie zmienia
Ja pozdrawiam stan alkoholowego upojenia
[Refren: Peja x2]
Kontrowersja, kontrowersja zawsze znajdę trochę miejsca
A te rymy to nie kpiny wokół bledną skurwysyny

[Zwrotka 2: Peja]
Może się wyróżniam, ale nie jak Pacman swoim jaskrawym kolorem
Że policję pierdolę to normalka
Jak w tropsie gangsta skanksa i to nie żadna
Układanka, logiczna wyrazów mieszanka jak wybuchowa
Mikstura zawartość w szklankach na imprezie
Wiesz, na czym jedziesz i nie przezywam wcale
Że palę skuna filozofii nie dorabiam, jak nie ubarwiam
Nowe bębny składam, ale o co chodzi, o co chodzi
Wszyscy wokoło młodzi komórkowcy
Rozjebani, tylko przyjebać z bani
Dres, mafie i niech zgadnę, 15-latkowie ładnie poubierani
Koksem rozjebani, młodzi gniewni
Dla mnie zagniewani młodociani
Wszystko do bani szacunek i respekt
Z dala od Peji wiem jedno
Nie nazywaj tego tekstem wyszczekany ulicznik
W samo sedno, może odbite żebro i pobite oko podczas wyjazdu
Na mecze ale, jest spoko wódka znieczula i poprawia nieco wzrok
Jak Stępniowi pijakowi chuj ze psowi komikowi
Syki kilka ran miał z woli własnej, sytuacja była jasna
Stać i napierdalać, nie uciekać – to kiepski pomysł zostawić kumpli
I przed siebie szybko nogami
Przebierać jak w sztafecie 4x4 kto szybciej
Na mecie ten życie do domu dowiezie
I tak już wyglądają te huligańskie ekscesy i mecze
[Refren: Peja x2]
Kontrowersja, kontrowersja zawsze znajdę trochę miejsca
A te rymy to nie kpiny wokół bledną skurwysyny

[Zwrotka 3: Peja]
No i jeszcze o krytyce, zanim za mikrofon chwycę
Upewnię wszystkich, że tak tego nie widzę
Może rym prowokujący, ale szkoda wersów obcych
O ludziach obcych, nic niekumających nie ma potrzeby
Zjebać możesz sam, nagrać coś na sprzedaż
Ja zajmuję się swoim, bo nikogo nie chcę gnoić
Za pieniądze; to co o kim myślę, mogę powiedzieć mu sam
W cztery oczy; wiem, nie dam się zaskoczyć, pieniądz śmierdzi
W takiej kwestii, kiedy pan wydawca mędzi
Szuka tanich sensacji i skłóca zespoły – nie potrzeba
Takich gnoi do hip-hopu nic nie wnosi
Nie, nie wnosi, że okładkę Ci da, wytłoczy na legalu
Grubas zajmuje się tylko przeliczaniem szmalu
Żeby dzieciom nie zabrakło balu a Ty się głupi pchasz
Taa, bo on Ci da, poleci z nieba kaska, wydamy nasz underground
U zezowatego grubaska, a on się śmieje
Stawia wódkę i udaje kolegę
Frajer szuka frajerów, jak znajdzie zabawi chwilę w undergroundzie
Jak rynek się wypali, wyda discopolową andzię i inne takie rzeczy
Że skurwiel jeszcze żyje, to się w głowie nie mieści
To już koniec opowieści, chciałeś prawdy – masz ją
Znieść Ci trudno i nie pomyl jej ze ściemą obłudną
Mówię prawdę, jak Krzysiek Kozak nie oszukuję i nie kradnę
I goryczy w tym nie ma żadnej, po prostu opowiadam
Jeśli myślisz to nieładnie, ale przynajmniej dosadnie
I na wolno pojadę jeszcze szybciej niż Hołowczyc w swoim rajdzie
Więc uważaj, po tym nie będziesz miał ubawy jak po dobrym żarcie
Ha!
[Outro: Peja]
Dla Sykiego od Klików wieczne poparcie!