Zioło
Spokój
[Verse 1: Zioło]
Spalam się jak Kazik, spalam się tak jak kiepski żart
Kilogramy, i jak Rzym z przed dwóch tysięcy lat
Tory jakimi podąża myśl stają się luźne
I choćby z równowagi chciał mnie wybić to nie wróżę kurde sukcesów
W kurwę słów, wokół głównie tu stek bzdur
Po co dupę truć se, jak nie muszę to nie problem mój
Najprawdopodobniej, stul zatem mordę
Zamiast gadać do mnie mordo znów słabe historie
Jak to ciężko masz, gdy nie masz czegoś tam, a mieć byś strasznie chciał
Że zimno, że skwar, coś tam coś tam, bla bla bla
Ja wzrok na wprost mam na zad pani co idzie przed nami
Głowa poszła w jego ślady - sorry, o czym rozmawiamy?
Na ziemi twardo stoję nie daję się nieść przez wiatry
Nie kąpię się w gorącej, mój zapał nie jest słomiany
Czuję się swobodnie, będąc sam na sam z myślami
Znamy się jak łyse konie, więc się o nic nie sprzeczamy

[Verse 2: Bleiz]
Zerwany dzień, pierś rankiem wita mnie
Spokój grabarza wiesz, wczoraj chowałem stres
Zimna krew tu przepływa, pompuje spokój ducha
Jeśli ktoś mnie zdenerwuje, zaczekam z tym do jutra
Nie mów już do mnie nic, daj mi ten stan błogości
Mości panowie wyjdą, a panie w tej nagości
Ugoszczą wheeh, odpływam stąd daleko
Nim czas ogarnie mnie, nim w kawę wleje mleko
Dziś los mój wita Olimp, wewnętrznie spaja mnie
Afrodyzjakiem chwil, stabilnie tłumię się
Opanowanie, relaks - do życia mój synonim
I po co mi te nerwy, nie pójdę dziś w dialogi
Bleiz wyczilowany, więc skończ mi już pierdolić
I zrób mi sweter z wełny jak kłębisz w sobie gorycz
Podobno to pomaga, trochę samokontroli
Tu sołtys w samolocie, i nie musi nic robić
[Verse 3: Bleiz]
Nerwy grają marsz już cały miesiąc mi
Niespodziewanych fal, zmiennych nastrojów wir
Duszone dymem serce, na płucach ciągłe rany
Spokój zapakowany, pora zawrócić zmiany
Po co dbać o ludzi, co pomoc mają za nic
Po co się przejmować, Grill-Funk zostawia ślady
Na tobie wiesz, dla lepszej atmosfery
Do kwadratowych bitów, nie cumuję bandery
Problem goni problem, spokój bierze odwet
Każdy ma swój sposób, by podbijać euforię
Na dobre wiesz, dzisiaj wyrzucam stres
Porozmawiajmy o czymś, niż w ekran gapić się
Dystans się liczy, dystans jest w cenie
Jak nie znasz się na żartach, to czyścisz podniebienie
Podniebny lot, Olimpu tłusty sort
Spiętym knurom: paszoł won!