Nullo
Genesis
To powietrze tnie pustynny wiatr
Głosy umilkły w snach
Myśli gonią nieuchwytny czas
Utopijny świat
Nie jestem mu już winny kłamstw
Nie ma do nieba windy, szlak prowadzi przez pustynny piach
Widzę twój ślad
Zaglądam w głąb duszy
Pragnienie wciąż suszy
Staram się jak mędrzec przejść przez grzech
Nie ma dróg na skróty
Wpisuje cierpienie w księgę pokuty
Niosę ciężkie brzemię gubiąc życia nędzne okruchy
Mój niemy krzyk przywołuje imię cudotwórcy
W którym kierunku iść, dlaczego imponują ludziom głupcy
Nie wiemy nic, niesiemy krzyż apokalipsy
Widzę jak pęka nić, wiara klęka pod naporem boskiej listy
40 nocy i dni krocze drogami biblii
Modlitwy szukają przymierza z bogiem, nie chce już pomocy bliźnich
Wydłubią oczy naiwnym, prorocy egoiści
W tej piekiеlnej karocy korzyści to tylko blizny jak widzisz
Wszy już wiedzą, że tеn świat schodzi na...
Ludzie tworzą własne dekalogi prawd, tymczasem sam rozjeżdża nekrologi, czas, nałogi prowadzą jak zepsuty kompas
Odwrócony dekalog dziesięciu plag
Klątwa
To te przykazania
Wciąż pogłębia się ta płytka rana
10 prac do wykonania
10 spraw do rozwiązania
Witam Panią i Pana
Pana i Panią, Pana
Z tą Panią upadły anioł
Wiara umiera z wiarą
Oddając dusze szarlatanom
4 rano Guantanamo
Patrz namalowałem obraz, jak Salvador do góry nogami w oddali chore myśli jadą karawaną w ten kanion między blokami z rap-litanią wjeżdża archanioł
Nieczysty jak dystrykt
Sodoma gomora
Świat moralnych zgliszczy
Zaczynaliśmy od iskry
Jak wszystko i wszyscy z listy boga
Dziś wystawiasz mnie na próbę tak jak w biblii Hioba
Zobacz na swój boski padół bez ładu i składu
Gdzie człowiek rozdarty na pół
Przez życie idzie po czarnym szlaku toksycznych odpadów
Ten raj trawi pożar na polskim ołtarzu
Góra, dół w gułagu nie było szatana i boga
Gdzie jest ten eden, nie jestem pewien
Wściekle biegnę między piekłem a niebem
Przeklęta sekwencja 7
Przepełnia przedmieścia grzechem
Zło się niesie w próżnie echem
Cuchnie gniewem
Nie ominął włócznie żeber w przejście
Wszędziej zmian, wszędzie ran
Dokąd zmierzam nie wiem sam
Przecieram sklepienia nieba, nie ma ciebie tam
Przemieniam wino w krew, pijąc gorzką Ayahuasce
W ciele mam wiele zmian, twoją boskość projektancie
Buja na tej obcej tratwie
Jem emocje na huśtawce
Zawierzyłem boskiej łasce
Zgubił owce ojciec pasterz
Szumi morze, może zasnę
Kiedy pełnia noce jasne
W oceanie wspomnień na dnie
Utopiłem słońce tamtej
Czego ślepy los chce dla mnie
Czemu czuje strach przed jutrem
W to co ludzkie wiarę zwróćcie
Boli kochać tak nie ufnie
Mam apetyt na destrukcje
Wietrze wnętrze, dalej cuchnie
Jak tu w pół śnie znaleźć ujście
Jeden bóg wie
Nie jeden eden, nie jestem pewien
Wściekle biegnę między piekłem a niebem
Gdzie jest ten eden, nie jestem pewien
Wściekle biegnę między piekłem a niebem
(Świat odwróconego dekalogu)
Gdzie jest ten eden, nie jestem pewien
Wściekle biegnę między piekłem a niebem
(Świat odwróconego dekalogu)
Gdzie jest ten eden, nie jestem pewien
Wściekle biegnę między piekłem a niebem
(Świat odwróconego dekalogu)
Gdzie jest ten eden
Nie jestem pewien
Gdzie jest ten eden, nie jestem pewien
Wściekle biegnę między piekłem a niebem
Jeden bóg wie