Paluch
Nadciśnienie
[Zwrotka 1]
Rozbity doszczętnie jak odłamki pustej flaszki
Jak dziecko, czyszczące ściany z fragmentów swej matki
Tu, gdzie życie, ziom, to nigdy nie był pop
Pozytywne myśli już od szczyla zmielone na proch
Chcesz czułości od rodzica? Ziomek, nie w tych czasach
Domowe ciepło ogniska od tempa życia przygasa
Rośnie ciśnienie jak prasa, rośnie najniższa kasta
Szczęście krzyczy na antenie, na ukrytych pasmach
Przeżyć jesień i zimę, odłożyć hajs na ferie
Nowe buty przymierz, bo mama dostała premię
To rzeczywistość, witam cię w realnym świecie
Słuchasz tego z kompa, robię ci do sieci przeciek
Mielizna uczuć, ludzie sukcesu płyną jachtem
Obok płynie pytanie, kim są tak naprawdę
Nie jestem z wyższych sfer, mam kontakt ze światem
Od małolata na emocje znajduję swój patent

[Refren]
To, co mnie tworzy, to wieczna pogoń za dniem
Choć opuściłem nocy przytulny schron
Tam gdzieś pomiędzy złością a kochaniem
Gdy znowu tonę, ty podajesz mi dłoń
To, co mnie tworzy, to wieczna pogoń za dniem
Choć opuściłem nocy przytulny schron
Tam gdzieś pomiędzy złością a kochaniem
Gdy znowu tonę, ty podajesz mi dłoń
[Zwrotka 2]
Dziewczyny mają wizję, że będą jak Kardashian
Zmulone tracą życie, na mecie gdzieś po blantach
Ich ziomki wierzą wspólnie, że będą kurwa trap stars
Zmuleni tracą życie, na mecie gdzieś po blantach
Znam ten schemat, bo ten świat znałem najlepiej
Czasy, gdzie wszystko to ściema, tylko siła i pekiel
Części zamienne nic nie zmienią, jak nie zmienisz siebie
Droga ucieczki nie ma mety, dzisiaj jestem pewien
Zło we fraku z elegancją rozdaje szczęście
Dobro z prawdą dzielą między sobą resztki
Ludzie uprzejmie dla kurew robią przejście
Chory rozsądek idzie na koniec kolejki
Jeśli istnieje, to dzięki Bogu za mych ludzi
Chociaż jak wszędzie tu też nie brakuje fałszu
Jeśli ktokolwiek będzie chciał w życiu nabrudzić
Pamiętaj, jestem z tobą, byku, twój ziomek Paluch

[Refren]
To, co mnie tworzy, to wieczna pogoń za dniem
Choć opuściłem nocy przytulny schron
Tam gdzieś pomiędzy złością a kochaniem
Gdy znowu tonę, ty podajesz mi dłoń
To, co mnie tworzy, to wieczna pogoń za dniem
Choć opuściłem nocy przytulny schron
Tam gdzieś pomiędzy złością a kochaniem
Gdy znowu tonę, ty podajesz mi dłoń