Trzeci Wymiar
Murmurando
[Zwrotka 1: Nullizmatyk]
W każdym z nas toczy się walka, trudno, życie stawką
Nie zmienisz nic chowając brud pod wycieraczką
Jak chcecie idźcie na dno, czasem już nic nie warto
Niedawno byłem tam, mruczę smutne murmurando
Wierzę, że wrócę, ludzie, już nie na randkę z literatką
Wrócę z kartką, sprawdź zawartość
Ilu z nas owija serce izolacją, by było łatwo? Nie jest łatwo
Wyciągam wątki życia wykałaczką, chcę w końcu zamknąć cudzysłów
Myśli natłok nie daje zasnąć, dość już złych dróg
W tunelu światło zgasło – prowadzi jasność umysłu
Byłem jak Ikar, który się naćpał i najebał
Gdy skończył się ten bal dotknąłem piekła, zamiast nieba
Każdy tak miewa, Adam i Ewa "whatever"
By się nie rozjebać, latać trzeba jak Dedal

[Refren]
Żyj aż do bólu. Choć wokół lód, żyj aż do bólu
Gdy runie – buduj, od nowa muruj, żyj aż do bólu
Wygrasz to, próbuj, żyj aż do bólu
Ludzie z marmuru, spotkamy się w dolinie królów
Żyj aż do bólu. Choć wokół lód, żyj aż do bólu
Gdy runie – buduj, od nowa muruj, żyj aż do bólu
Wygrasz to, próbuj, żyj aż do bólu
Ludzie z marmuru, spotkamy się w dolinie królów
[Zwrotka 2: Szad]
Wita Cię jak nóż przy szyi, kurz wałbrzyskiej Sycylii
Tu nie zagląda BBC, za to niebieskie pingwiny
Tak żyją niziny, powietrzem słodkim od promieni słońca
Panie daj im siły, by przeszli most, po cierni kolcach
Roześmiane dzieci, skaczą po rozbitym szkle
Oto rejony wyklęte, spójrz, kominy w tle
Ich szwindle i czyny złe. jesteś stąd, przywykłeś
Rozmiękły od śliny chleb, nie każdy tu przywykł jeść
Skryty gniew, rozlewa się ulicami tu po zmierzchu
Jak z żyły krew, biedę jak spaliny czuć w powietrzu
Szybki wdech i wolny wydech schowane w płuca kompleksu
Psychika w gruzach po przejściu, sny dźwiga tu rano w deszczu
Nienawiść udaje miłość, miłość oddaje nienawiść
I choć rozstaje, trzeba iść, nicość zostaje przetrawić
Się cieszyć, się bawić, przepieprzyć, przetańczyć
Chcesz przebić się tam, gdy śmierć spieszy Cię zabić

[Refren]
Żyj aż do bólu. Choć wokół lód, żyj aż do bólu
Gdy runie – buduj, od nowa muruj, żyj aż do bólu
Wygrasz to, próbuj, żyj aż do bólu
Ludzie z marmuru, spotkamy się w dolinie królów
Żyj aż do bólu. Choć wokół lód, żyj aż do bólu
Gdy runie – buduj, od nowa muruj, żyj aż do bólu
Wygrasz to, próbuj, żyj aż do bólu
Ludzie z marmuru, spotkamy się w dolinie królów
[Zwrotka 3: Pork]
Jest 4 marca, wiosna, prawie 100 milionów mil od słońca
Z gleby czuć rozkład, w powietrzu rozpacz
Bóg znalazł kozła, człowiek osła świat utknął w korkach znów!
To łódź bez wiosła, tu nie mógł powstać wzór
Z syna na ojca ta sama troska: "nie daj się okraść"
"Nie waż się poddać"; jak padłeś – powstań
To rozkaz! I tak bez końca i to jest constans tu
Prawie 100 milionów mil od słońca... Ziemia!
Stoję szczęśliwy wierząc, że to właśnie Ją Pan miał w planie
Choć zjadła pamięć, z niej widać światła planet
Tak samo widzi ją barman, krawiec, jak Salma Hayek
Choćby stanęła na palcach, gdzieś na szczycie K2
Ze szczytu wieży Eiffla małe wydaje się ludzkie empire
Choć ze szczytu widać dalej każdy gradient
I każdy fragment, niedoskonałości piętno
Ktoś stworzył Nas na swoje podobieństwo
Piękno nie zabiega o uwagę, tak jak King Kong o wzrost
Trzeba dać im to pod nos, liczy się mikrokosmos
Liczy się wszystko, co prąd znosi na inną prostą
Bo myśli się prosto, a tylko przelicza się nośność
Tacy są ludzie, zależni od równoleżników
Od statusu poprzedników i przepychu ich kapituł
Jesteśmy jak te psy tu, co machają wciąż ogonem
Z programem R2-D2 chwaląc się swym rodowodem
[Refren]
Żyj aż do bólu. Choć wokół lód, żyj aż do bólu
Gdy runie – buduj, od nowa muruj, żyj aż do bólu
Wygrasz to, próbuj, żyj aż do bólu
Ludzie z marmuru, spotkamy się w dolinie królów
Żyj aż do bólu. Choć wokół lód, żyj aż do bólu
Gdy runie – buduj, od nowa muruj, żyj aż do bólu
Wygrasz to, próbuj, żyj aż do bólu
Ludzie z marmuru, spotkamy się w dolinie królów