Deys
Od ucha do ucha
[Zwrotka 1]
Ej, muszę coś robić, jakąś płytę, EPkę, daj cokolwiek
Nie wiem, dlaczego jakiś płomień mam od jedem osiem
Chcę mieć rockowy album, ale na zawsze raperem
Byłem w Stodole na Mobb Deep'ie na pierwszym koncercie
Miałem kolegę Żabę, miał tatę organistę
Więc mieliśmy mikrofon i jakiś zjebany mikser
Bekę toczyli w szkole, o nikim dziś nie słyszę
To takie oczywiste i takie w chuj prawdziwe
W Skarżysku wtedy nagrywała Kontrabanda Squad
Ja, żeby być jak oni to bym chyba wszystko dał
W życiu mi się utarło, że znika idoli czar
No chyba, że mówię o tacie albo Curtis Ian
Na Kraków się zawijam, żeby się porozwijać
Zanim poznam Kobika, nagram "Profill" i chwila
Zanim zbuduję filar, pierwsza legalna płyta
Własna wytwórnia, witam, zobaczysz jak to wygra

[Refren]
Dzisiaj nie potrafię prawie tego słuchać
Kiedyś słuchawki jak od ucha do ucha
Uśmiech, już nie
Bo to konkurencja dla mnie, konkurencja jest
Dzisiaj nie potrafię prawie tego słuchać
Kiedyś słuchawki jak od ucha do ucha
Uśmiech, już nie
Bo to konkurencja dla mnie, konkurencja jest
[Zwrotka 2]
Policzyłem, ile już rapuję i to mnie rozjebało
Bo dziewiętnaście lat to mają moi fani, mało?
Umówmy się, rodzina nie chce, żebyś został raper
No może tata Maty nie wkręci bycia lekarzem
I w sumie się nie dziwię jemu, ani reszcie starych
Bo albo widać geniusz, albo chcą byś coś zostawił
Przesłuchujemy prevki, co dostaliśmy na Hasha
Po jednej nutce znowu werdykt - wypierdalaj
Po pierwsze, synu, to nie pstrykasz i u Kstyka
Po drugie, synu, to jest sekta i muzyka
Po trzecie, synu, to rodzina, a nie winda
Podsumowując - głowa, muzyka i gildia

[Refren]
Dzisiaj nie potrafię prawie tego słuchać
Kiedyś słuchawki jak od ucha do ucha
Uśmiech, już nie
Bo to konkurencja dla mnie, konkurencja jest
Dzisiaj nie potrafię prawie tego słuchać
Kiedyś słuchawki jak od ucha do ucha
Uśmiech, już nie
Bo to konkurencja dla mnie, konkurencja jest