Deys
Horyzont
[Hook]
Pytają się mnie czy to jeszcze rap czy nie już, ziom
Bo daję więcej niż kilka tych banalnych strof
A nieba bezkres jest coraz bliżej w zasięgu mych rąk
Sram na resztę i mogę się zabierać stąd
Za horyzont, za horyzont, za horyzont
Mogę się zabierać stąd
Za horyzont, za horyzont,za horyzont
Mogę się zabierać stąd

[Verse 1: Deys]
Horyzonty tego miasta właśnie transformuję w bezkres
Optymalnie, z moim głosem, dziwko, Peter Cullen mięknie
Zaważyłem na granicach te używki nie są dobre
Lecz powody, które każą nam to wrzucać jeszcze gorsze
Może Kraków teraz mierzy mocno za twoją atencję
Jak nie śledzisz tej kariery - ona zacznie sledzić ciebie ,ohh
Mówią mi stay fly, ale na mój high
To nie jest aż, aż - tylko, tylko latać, brat
I za to celebracja, choć jebać celebrytów
To taka spółka czaisz, ZOO, pudelki na chomiku
Mordercza praca, wiedza, IQ, pewnie jakaś biba
Nasza wódka to zwierciadło, lustro, leszczom odbija

[Verse 2: Kobik]
Wielcy kurwa erudyci mogą dzielić rap na worki
MC co chcą dawać wycisk mi, by wzięli się za working, w końcu
Leżą w kojcu i pierdolą i pierdolić będą
A kiedy włączysz światło to już nigdy nie postawisz na nich w ciemno
I chociaż pełno ich, obadaj se OLIS i popatrz po półkach
Się zastanowisz, to wiesz już jak zrobić kopi luwak z kupy gówna
My trzymamy się bitu i mielimy go jak Pirelli asfalt
Zamiary ni chuj nam nie mogą wzrastać, wzrastać, racja
I mogę być ekscentrykiem jak Korwin Mikke
Ale faktem jest że wszystko co piszę łapie za grdykę, ohh
Małopolscy leaders z małopolskim sznytem, ziom
Z weedem chory joint, We Dem Boyz, Kill'em All
[Hook]

[Verse 3: Tomb]
Mam styl poza horyzont, jak Borixon, nie Małolat
To gówno zawsze będzie pierwsze, mimo, że jest już po was
Jestem królem word playu, wiesz, że frunę do celu
Jeszcze bólem raperów, no bo gęby nie czuję od SWAGu
Miał być dawno sztos z Kobikiem, czekał on na zwrotkę tyle
A ja wolno sobie płynę i odsączam kodeinę
Trochę haustem, trochę piję, na kolanach szpącę świnie
Bo nie po to to robiłem, jak się spuszczę to odpłynie
Za horyzont, za horyzont jest kobietą
Mów mi Bóg, Bóg zrobił ją
Za horyzont, za horyzont
Wypierdalam tych, co tu coś zrobić chcą

[Verse 4: Kleban]
Moje hermetyczne miasto, chyba ma taką naturę
Że jak zrobisz krok przed szereg, cała reszta śmiga z gulem
Bo nie mogą pojąć i zrozumieć w końcu, że tą pewność siebie mam tu po ojcu
Tak odziedziczoną jak dumę i honor więc biegnę za granicę horyzontu
Niektórzy mają problem z tym
Że się woże w chuj szeroko, no najwyraźniej mam w czym
Jebać udawaną skromność, ty, gdzie ta wasza niby szczerość?
Ja tam mam swoje powody, żeby nie ufać raperom
Ponoć jestem fejmem, soda bije mi do głowy
Odwrócili się ode mnie ci, co kiedyś bili piony
Ja robie tu swoje i pierdole zawiść, bo to cecha słabych, wciąż biegnę po kwit
A jak mówię, że kręcę no to niekoniecznie klip (suko)
[Hook]