Deys
Zakład
[Intro]
Yo

[Zwrotka 1]
Kolejny podskok do czegoś, co zawisło w próżni i to, czy Cię wzniesie, czy spadniesz nas różni
I nie wiem, skąd preset wytrzasnąć na ludzi, co cenią powietrze tylko jak ich dusisz
Dwa tysiące litrów (yo) kryształowej wódki, man
Przelej do cysterny, ruszamy gdy spadnie śnieg
W skali od jeden do dziesięć, to jestem jak Mulder, bo paranormalnie za życiem się ciągnę
I chodzę po krytyce, a nie przez nią, man, ja param się, klaunie, jak klinem w historię
Witraże od zewnątrz są czarne na zawsze, marzę o światłach, ścianach
Męczy mnie gładka ta tafla i salwa od ciszy bez łopotu w żaglach
Gdzie mój paszport polityki i biografia na Wiki? Marzenia mini jak Miki, ludziki, sumienia leaking
Te skurwysyny chcą wity albo no limit alibi, oby się palililili i w kurwę nie wygasili
Hashashins uzdrawia i nie waż się nawet próbować łapać równowagi w tej wadze
Jak nosisz to logo, masz kolejne oko, a nie haftowaną ich sakwę na tkance

[Refren]
Znów minęło kilka lat, choć to już nie moja sprawa
Powychodziliby z ciał, jeśli miałbym się zakładać
O ich zostać albo wyjść, wiem, że zaszyliby się jak cień
O ich zostać albo wyjść, my ruszamy gdy spadnie śnieg
Znów minęło kilka lat, choć to już nie moja sprawa
Powychodziliby z ciał, jeśli miałbym się zakładać
O ich zostać albo wyjść, wiem, że zaszyliby się jak cień
O ich zostać albo wyjść, my ruszamy gdy spadnie śnieg
[Zwrotka 2]
Wymyśliłem nowe liczby, od czasu, gdy cyfry zabrali ode mnie
Logorea kipi od gardeł naiwnych, a myślą, że to chyba Hyde Park londyński
Chodzisz po osiedlach i na każdej ścianie hoolsy
Mimo to nie mają świeżego oddechu mordy
Krew na betonie, krew na betonie tonie
I tylko to czasem przerywa monotonie
Znowu upadł deszcz, ja odbijam się o północ
Jedna druga mnie to zdecydowanie półmrok
Nie mogę się znieść, choć w dłoni tylko pióro
Babbito i stretch, kiedy myślę, kurwo, New York
Kłamliwi jak Loki, ja ogolony na zero
Jak Rocky Aoki, bez adrenaliny Nemo
W oceanie korci mnie pogubiona codzienność
Może kiedyś na lądzie był sens, serio?
Zamrożona metropolia, moje ciepłe serce zagasiło ją ostatni raz
Zamrożona metropolia, moje ciepłe serce zagasiło ją ostatni
Stare zabawki i lalki bez rączek, wiesz, te upiorne, co wołają fobie
Leżą spokojnie obok mnie, a chłopiec już dawno jest po innej stronie

[Przejście]
Już dawno jest po innej stronie
Już dawno jest po innej stronie
Już dawno jest po innej stronie
Już dawno jest...
[Refren]
Znów minęło kilka lat, choć to już nie moja sprawa
Powychodziliby z ciał, jeśli miałbym się zakładać
O ich zostać albo wyjść, wiem, że zaszyliby się jak cień
O ich zostać albo wyjść, my ruszamy gdy spadnie śnieg
Znów minęło kilka lat, choć to już nie moja sprawa
Powychodziliby z ciał, jeśli miałbym się zakładać
O ich zostać albo wyjść, wiem, że zaszyliby się jak cień
O ich zostać albo wyjść, my ruszamy gdy spadnie śnieg