Łona
JEDZIESZ
[Zwrotka 1]
Noc, czekałeś aż noc zacznie mówić
I że wysypią się kursy z aplikacji wreszcie jeden za drugim
Żebyś mógł prawom geometrii wszystkim wbrew
Kół trochę porobić po trójkącie najruchliwszych stref
W wir wpaść, może na kilka chwil w pogoń
Na światłach sprawdzić, czy był swipe right od kogoś
Albo playlistę, czy wystarczy hitów w pętli
Może co udostępnić, bo dawnoś nic już nie udostępnił
I mniejsza czy na zegar, czy ryczałt
Byleby ruch złapać, choćby i siłą bezwładności, co za różnica
Choćby i było bez płatności - nie, to raczej niechętnie
Chyba że mus, to zaciśniesz zęby i wyciągniesz rękę
Życia trochę złowić
Jakiś, nie wiem, strzęp rozmowy, czy tam trzepot rzęs tej dziewczyny w różowym
Z punktu „A” do punktu „B” po ciemku, bo zniknął na krótko księżyc
Grunt, żeby nie utknąć gdzieś pomiędzy

[Bridge]
Bo jest ten punkt, co jak przejeżdżasz
To wszystko gaśnie, żadnych kursów, żadnych wezwań
Gdzie cię to trafi, nie wiesz nigdy prawie
Czy w drodze na Jasin, czy róg Dąbrowskiego i Żurawiej
Pustka, flauta, niby chwila
A sam zostajesz z pytaniami o bilans
I o ten strach co rośnie w ciszy, strach co by cię chętnie wziął na stronę
No gdyby nie to, że znów za moment
[Refren]
Jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz
24/7 mordo, przez ten ciąg czwartków, niedziel i wtorków
Co się tam napatoczy, bierz na korpus
Po co więcej wiedzieć?
Jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz
I weź tam irchą trochę przetrzyj lakier
Miał być rok tylko, już jest pięć z hakiem
Byle nie postój, byleby głównym nurtem, byle nie brzegiem
Jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz

[Zwrotka 2]
I może wrażeń jeszcze doda szczyptę fakt
Że w te wojaże brnie z tobą pasażer - taki na przykład ja
Różnicy niby da to w grunt wgląd
Bo ja jeżdżę z punktu „A” do punktu „B” przez punkt „Ą”
Tutaj sarknę z przekąsem, tam coś mądrze zacznę, czy spojrzę krzywo
Bo przypadkiem mam czym krzywo patrzeć
Zdjęcie błysnę czy ujawnię strzępki
Może co udostępnię, ponieważ dawnom nic już nie udostępnił
I mniejsza czy lokalnie, czy z taksy
Byleby ruch złapać, choćby i setny raz ten sam - to o niczym nie świadczy
Przyciąć na skali jeszcze tak z 20 i postój minąć
Ten postój, co tam majaczy w oddali już gdzieś tam
Życia trochę złowić, nie więcej
Żeby strzęp rozmowy, czy tam trzepot rzęs błysnął w piosence
Pokluczyć trochę po meandrach, może standard złamać, nim się świat upomni
Byle za bardzo nie zwolnić
[Bridge]
Bo jest ten moment, co jak stajesz
To wszystko gaśnie, żadnych propsów, żadnych bajek
Gdzie cię to trafi prawie nigdy nie wiesz
Czy na Dudy-Gracza, czy między Arkońskim a Warszewem
Pustka, flauta, niby chwila
A sam zostajesz z pytaniami o bilans
I o ten strach co rośnie w ciszy, strach co by cię chętnie wziął na stronę
Gdyby nie to, że znów za moment

[Refren]
Jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz
24/7 mordo, przez ten ciąg czwartków, niedziel i wtorków
Co się tam napatoczy, bierz na korpus
Po co więcej wiedzieć?
Jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz
I weź tam ryju trzymaj styl, trzymaj fason
I nie kozakuj, że niby inną trasą
Że niby nie głównym nurtem, niechby nawet brzegiem
Co za różnica?
Jedziesz, jedziesz, jedziesz, jedziesz