Bonson
Nie wiń mnie
[Verse 1: Małaz]
Ja zawsze miałem szczęście do tych, którzy wiedzą lepiej
Według siebie w dzisiejszym świecie są władcami marionetek
Ja pierdolę ich teorie, hermetyczny świat bez barw to nierozsądne
Wierzyć takim ludziom, oni nigdy nie dali mi wiary
Dla nich mój świat był niezbadany, to były czary
Ja konsekwentnie od lat wbiegam na ten teren
I patrz, dzisiaj mogę mówić, że jestem u siebie
Nadal nie wiem co będzie jutro
Chociaż moja głowa kipi pomysłami lepszymi niż browar z chłopakami
Realizuje plany, dzisiaj dotykam swoich snów
Które inni wtedy znów mieli za nic
Teraz mówią siemasz morda, siemasz to siema
Ale porozumienia jak nie było tak nie ma
Nie słucham ludzi, którzy snują wizję maratonów
A jedyny ich słuszny kierunek to powrót do domu
Mam 25 lat i nigdy nie słuchałem rad ziomek
W przeciwnym razie gdzie dzisiaj bym był nie jest wiadome
Patrz ludziom w oczy, a tych którzy nie mają marzeń nie słuchaj i nikomu nie ufaj

[Verse 2: Tusz Na Rękach]
Po pierwsze reprezentuję Kielce, brud podwórek
Gdzie nam serce każe iść, chociaż ciągle jest pod górę
Gdzie chcą spisać cię na straty, żeby uciec od porównań
I zamazać kontrast bo twój sukces ich wkurwia
Więc mówią, że zapomniałeś skąd jesteś, co obiecałeś
A wciąż najlepszą puentą na to jest środkowy palec
Potem uśmiech [?] idziesz w swym kierunku
Ja nie chcę skończyć w pierdlu albo na posterunku
Brat nie wiń mnie za fejm i propsy
Od ludzi, którzy żyją pokonując przeciwności
Którzy mają w chuju to, to co o nich mówisz
Bo wciąż budują coś, czego nie będziesz mógł zburzyć
Ziom więc ogarnij się i odpuść
A prawda nigdy nie leżała po środku
Ej w sumie nie mogę winić cię za złudzenia
Ale zamknij pysk jak nie masz nic do powiedzenia
[Verse 3: Bonson]
Jak jeszcze zaczynało z rapem, wtedy jeszcze byłem Małolatem
Bo mało na ten temat się kumało, więc się kradło patent
Towarzystwo, bagno, światek, patos kurwa taki, że byś zwiał stąd raczej
(siema) Patrz gdzie teraz jestem, ilu mam za bagaż
Gdzie rady tych co sami by się bali zagrać va bank
Ambicje, plany, sny zabrał bal nam
A mimo wszystko honor każe skakać wciąż do gardła
Mam skurwiały charakter i kilku starszych braci
Jestem gotowy na walkę jeśli któryś z nich ma kwasy
I każdy dzień mam w garści, tak jakby był ostatnim
I chuja kładę jeśli ktoś się dziwnie na nas patrzy
Mówili wciąż nam by zmienić grę
Bo niby ktoś tam coś, kiedyś, gdzieś
Zrobiłem wszystko co chcieli więc
Dzisiaj nie wiń mnie, nie wiń mnie, nie wiń mnie