Bonson
Noc Polarna
[Zwrotka 1: Bonson]
Może za bardzo wierzyłem
Być może chciałem za bardzo
Się może zgubiłem przez chwilę
Odnaleźć już nie tak łatwo
Może skłamałem, gdy pierwszy raz mówiłem ci co mam w planach
Może ufałaś za bardzo, jeśli w ogóle słuchałaś
Może to co miałaś w oczach
To wtedy był podziw a dziś to pogarda
Może ja nie chciałem słuchać, bo nikt tu jak ja i nigdy już jak ja
Może to wszystko to fikcja
Ktoś nam rozpisał te role
I po końcowych napisach każde z nas odejdzie gdzieś w drugą stronę
Może nie byłem już jak na początku
Ty może nie byłaś w porządku
Nie mamy talentu do rozmów
Nie mamy talentu do związków
Może nie byłem w porządku
I w końcu stanęliśmy w ogniu
Nie mamy talentu do rozmów

[Zwrotka 2: Bonson]
Wyłączam telefon byś nie usłyszała jak pęka mi serce
Jeśli w ogóle poczułabyś, że coś wibruje w torebce
Tyle klubów w tym mieście, a boję się, że się spotkamy na wejściu
I skończy się pewnie jak zwykle
Brak słów, brak uczuć, brak gestów
Twarze tak brzydkie jak świat
Ich smród aż gryzie mnie w gardle
Dziewczyny zbyt drogie na raz
Dziewczyny zbyt tanie na zawsze
Być może nie byłem w porządku
Nie mamy talentu do związków
I w końcu stanęliśmy w ogniu
[Outro: Roma]
Bo kiedy zajdzie słońce ty gubisz się
Twoje dłonie tak gorące zamieniają się w lód
Bo kiedy zajdzie słońce ty gubisz się
Twoje dłonie tak gorące zamieniają się w lód