Bonson
Bez złych emocji
[Zwrotka 1: Bonson]
Znowu budzi mnie tu koniec doby
Śniadanie pod drzwiami, nie wiem nawet kto je zrobił
Ale zawijamy na dół‚ bo jest trochę drogie
A już trochę późno‚ niezły piątek to był (ooo)
Znowu budzi mnie tu koniec doby
Śniadanie na dole luźno sobie mogę złożyć
Biorę torby i dla mnie to juz koniec drogi
Żegnam weekend‚ zawijam w swoje strony
Powietrze dziś pachnie inaczej, niż zawsze
Odpalam fajkę i patrze, przez okno na trasę
I łapię się na tym że jaram się jak je zobaczę
Niby trzy dni tylko a jakbym z rejsu na kwadrat wracał
Niby trzy dni tylko a zobacz jej radość gdy wraca tata
Każdą godzinę‚ minutę, kilometr bliżej już jestem przecież wiesz że
To miasto z każdym powrotem wydaje się jeszcze piękniejsze
Nie wydaje się, tylko takie jest‚ doceniasz gdy zaczynasz tęsknić
Za bliskich, rodzinę, bo mieszkania domem nie nazywasz bez nich
Cztery wersy, pierwszy za przyjaźń i melanż do rana
Drugi dla fanów, co wiesz po koncercie podchodzą się nie raz spowiadać
Trzeci dla wrogów, nawet kiedy sam mam tu stać przed wami
Czwarty, bo za rodzinę dam się zabić, siema patrz wjeżdżamy

[Refren: Aleksanda Iwaniuk]

[Zwrotka 2: Sobota]
Bez złych emocji chyba nie da sie żyć
Sie nie da
Więc, skurwielu zacznij piach już żryć
I gleba
Nie nienawidzę chyba już wszystkich dziś
Wszystkich dojebać
Za życia zrobię sobie schody z nich
Prosto do neiba
Wskakuje mi szmlec, kupie za niego miłość
Kolejny miesiąc balet, choć nie o to chodziło
To ciągłe rozliczenie, chrzanię jego zawiłość
Wciąż kamienie zbieranie na szaniec, by chroniło
Od wrogów i samego mnie
Bo przecież stoję na ich czele
Powtarzam znowu bo przecież wiesz
Jestem największym wrogiem dla siebie
Bezpieczny tylko kiedy śpię
Choć tego też nie jestem pewien
Samo destrukcja weszła mi w krew
I brewka nie pyknie gdy patrzę na siebie
Poczułem zew krwi, jestem gotów wyzionąć ducha
Do domu wchodzę przez drzwi
I jednak bóg mnie wysłuchał
A tam widzę jak mój syn śpi
I obejmuje go szybko rękami
Złe emocje opadają dziś
Wiem ze jutro znów cos nagramy