Bonson
Dzień później
Miasto pijanych kroków rozświetlało drogę jak Vegas
Ruszył marsz robotów które miały zbroję na piersiach
Miały swoje na sercach, coś jak bypass
Wnętrza w knajpach dawały znak by wejść tam, zagrać
Na zdjęciach masz nas, w butelkach światła
A z nimi zginął wtenczas sarkazm
I czułem luz, i chęć by żyć tą chwilą
Nawet kiedy przyszło zginąć, miałem tylko miłość
Jej zapach był jak nigdy wcześniej
Słowa jak nigdy jeszcze kąsały mnie jak gdyby szerszeń
I gdybym jeszcze wiedział co robiłem później
Tak co noc tydzień pójdzie gdy pijesz duszkiem
Uwierz, dzień jak co dzień, wieczór jak złodziej
Zabiera czas choć mamy złe przeczucia w głowie
Przed kurwa Bogiem i sobą odpowiem
Albo dzień później przypomnę sobie

[ref. x2]
Że wczoraj mieliśmy dzień, gdy
Wieczór stawał się dla nas jak nigdy bezpieczny
Dziś są tego efekty
Flashbacki dni poprzednich, energii resztki, przecież


Neony oświetlały drogę poprzez miejsca kultu
Miejsca buntu, gdzie rozkwita poezja kultur
Nie wiem gdzie mam puls już, i brak mi słów znów
Gdy widzę dupy których chyba nikt już nie chciał w łóżku
Daj mi odetchnąć na moment, zanim odetną nam drogę
By odejść tam, zostawić przeszłość za rogiem
I splunąć w ryj tym wszystkim leszczom na koniec
Obudzę się, kolejny ciężki poranek
I zapomnę wszystkie gęby poznane, myśli pełnych skojarzeń
Zamykam sen i powstanę
Umyję zęby po kawie i pomyślę co dalej
W okół tylko zapach dni poprzednich
Flashbacki gdy komuś wybito zęby
Chcę być poprzedni dziś
Bo wiem, że my jak wczoraj u mnie
Spotykamy się jak dzień później

[ref. x2]
Że wczoraj mieliśmy dzień, gdy
Wieczór stawał się dla nas jak nigdy bezpieczny
Dziś są tego efekty
Flashbacki dni poprzednich, energii resztki, przecież