Bonson
Chyba tam byłem
[Zwrotka 1: KPSN]
Spakowałem manaty, by nie zawiódł autopilot
Mój ziomek szedł pijany, ten na górze go zawinął
Chwila i cię nie ma, łzę uronisz, nie pomoże
Lejesz wódę na beton, jakiś żul ma już żałobę
Małe miasto ziomek, z otoczeniem nie po drodze
Czasami w myślach miałem, jak w tym filmie, zrobić rozjeb
Polałaby się krew, rozliczony z każdym wrogiem
Strzeliłbym sobie w łeb, potem porozmawiał z Bogiem
"Jakoś trzeba żyć" sobie, kurwa, myślę
Ktoś sypie ci kreskę, jakoś potem w życiu wyjdzie
Zerowałem dwusety, wyzeruję nieraz jeszcze
Ważne, że uśmiech na twarzy i typie, z lepszym podejściem
Nie chcę, to nie chcę, chcę to memory five
Zdzwaniam ziomów, elo z domów i lecimy gdzieś w bal
Ta, nieraz tam wrócę, na pewno nie na zawsze
A na siebie z dawnych lat nawet, kurwa, nie chcę patrzeć

[Refren x2]
Chyba tam byłem, znowu ktoś mnie widział
Jak chodzę, szczam i rzygam, nawet nie widzę chodnika
Chyba tam byłem znów schlany, bo był payday
Myślami ciągle jestem, tego z genów nie oderwiesz

[Zwrotka 2: Bonson]
Odpierdalało ziomom po wódzie
Szukali leszcza dla fantów tu, wcześniej dzwoniąc po grudę
I wiesz, jak pokazałeś raz, że jesteś spoko, bo umiesz
Baranom w pysk dać, wychlać, no to rozumiesz, się przysiądź
Imponowały nam zbyt proste rzeczy
Ktoś komuś złamał nos, a inny przyniósł torbę fety
Dziary w piwnicach, złote zęby, chętnych proszę, tędy
I słuchaliśmy opowieści chcąc tak trochę też być
Wiesz, klnąc bez przerwy, jaraliśmy na tony
Braliśmy siksy za garaże, ale nigdy za żony
Jak siksy wbiły na głowy, to się biły bachory
By ostatecznie olać, się wymieniać nimi jak ziomy
Wiesz, narkotyki niszczą ludzi ale jest co wspomnieć
Fajnie jak to przeszłość, hombre
Kilku poległo, gdzie zbiliśmy pierwszą piątkę
Kiedy nie chcieliśmy nic, tylko mieć cokolwiek
[Refren x2]
Chyba tam byłem, znowu ktoś mnie widział
Jak chodzę, szczam i rzygam, nawet nie widzę chodnika
Chyba tam byłem znów schlany, bo był payday
Myślami ciągle jestem, tego z genów nie oderwiesz

[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]