Bonson
Z nimi lub przeciwko
[Zwrotka 1]
Spotykam ludzi, którzy mają nas za durni
Sayonara kurwy, wstając z rana bluzgi
W stronę lustra, w stronę świata
Bo trochę wkurwia mnie to, że muszę wstawać
Patrzę dziś trochę inaczej, a wyglądam tak samo
Na ulicach znowu w mordach Panadol
Czekam na dzień, kiedy oddadzą radość
Może ten dzień w końcu poznam na starość
Chcę dziś spakować się, wsiąść w pociąg
Albo po złoto, kurwa, nawet brnąć piechotą
Tam, gdzie nie spotkam już żadnych znajomych
Z tekstem daj mi zarobić, czasem żal mi znajomych
Jakbym jeszcze znał ich z lat młodych
Ale po chuj nieznajomi kładą kwiaty na groby mi?
Witam przez kraty majowy świt
Zamknęli mnie, by leczyć swoje choroby tym

[Zwrotka 2]
Spotykam ludzi, których zjada zazdrość
Mówiąc sayonara błaznom, wstając z rana, kaszląc
Wyrzucam ból, jakbym rzucał kamień
Rzucam w stronę tej, która mnie wysłucha, pragnie
Rzuca dalej to za okno
Nie płaczę nad ludźmi, łzy łapię bo zamoknął
Z papieru ciała, a świat je rozrywa
Patrzę z boku, szluga gaszę, dopijam piwo
Nudzi mnie świat, dopiero mija godzina tylko
Godzina? Podróż w to piekło, to chwila tylko
Zamykam drzwi na klucz z torbą w ręku
Drugi dzień, jednak nie mogę odciąć lęku
Patrzę w lustro, myślę "chodź po zmierzchu"
Wymkniemy się tylnymi drzwiami, aby odtąd biec już
Ja jednak znów wsadzam klucz do drzwi
Jest już późno, śpisz i tylko głupio mi, haha
[Refren]
Nie dając nic w zamian, słychać krzyk, brawa
Plującym w pysk w zamian, wśród krzywd, zmagań
Mogę skoczyć albo odejść
Mogą, mogą prosić albo odejść
Ręce wznosić, gdy płonę, kłócić się
Albo wrócić w ich stronę mogę

[Zwrotka 3]
Spotykam ludzi, którym wstyd wypala serca
A wstyd kazał biec tam do piekła świniom
Im brakuje jeszcze metra do piękna
Malarze jednak mają je na pędzlach
Na twarzy make-up i wtenczas masz maskę
Świnie czekają, idź wejdź tam w zasadzkę
I pędź, zaraz zgaśnie światło, ciemność
I teraz powiedz mi, gdzie masz to piękno?
Ja chcę odejść jak najdalej od ich świata
Dam mojej kobiecie kwiaty, żeby zaraz ją stąd zabrać
Patrzę na torby, trzeci dzień, jest ich więcej
Łapię pociągi, żeby zbiec, pieprzyć resztę
Pociągi? Tu krzywo patrzy konduktor
Nie chcę już zaczynać gadki z tą kurwą
Pójdziemy wzdłuż torów, wśród zgonów
Społeczeństwo, ludzkość, smród chorób
[Refren]
Nie dając nic w zamian, słychać krzyk, brawa
Plującym w pysk w zamian, wśród krzywd, zmagań
Mogę skoczyć albo odejść
Mogą, mogą prosić albo odejść
Ręce wznosić, gdy płonę, kłócić się
Albo wrócić w ich stronę mogę

[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]