Lanek
Ballin’
[Refren]
Robim ballin', ballin'
Pierdolić polski showbiz, spod koszy, z boisk to trip
Tu ciągle chodzi o kwit, by z bloku wchodzić all in
Ej, moje mordy, to dziś robim ballin', ballin'
Robim ballin', ballin'
Pierdolić polski showbiz, spod koszy, z boisk to trip
Tu ciągle chodzi o kwit, by z bloku wchodzić all in
Ej, moje mordy, to dziś robim ballin', ballin'

[Verse 1]
Gdy mój rap leci, kurwa, z okna, słuchają pod klatką
Naćpane dzieci w brzuchach piętnastek czują już ten bass stąd
Żadna nie wie czyje, więc ze starych doi, co może
Myślała, że świat stoi otworem, wystarczy, że otworzy rozporek
A tu taki chuj, słucha też koleżka każdy
Wszystkie dobre typy spod ciemnej, ale jednak gwiazdy
Których ruchy prędzej czy później mają tu obrócić się w hajs
No bo tu nikt go nie oszczędza, jak już to musi przetrwać, jest tak
No i tak samo jak wszystkie te typy, którym nigdy nie nastał czas
Których nauczono tu chodzić, żeby umieli odejść na tamten świat
I ci, którzy chcieliby znaleźć sens, i ci, których życie już traci pęd
Co cały hajs, jaki w życiu mieli, no to wyszczą, wypocą #panhta rei
Się nie spodobasz, to bomba na łeb, to jasne jak słońce i proste jak cep
Tak albo nie, tu nie szczypie się nikt, no bo to nawet nie wygląda na sen
Niejeden świrował wariata, póki nie zjechał na psy, psy, psy
I wkręca, że płacze ze szczęścia, kurwa, a się śmieje przez łzy, łzy
[Refren]
Robim ballin', ballin'
Pierdolić polski showbiz, spod koszy, z boisk to trip
Tu ciągle chodzi o kwit, by z bloku wchodzić all in
Ej, moje mordy, to dziś robim ballin', ballin'
Robim ballin', ballin'
Pierdolić polski showbiz, spod koszy, z boisk to trip
Tu ciągle chodzi o kwit, by z bloku wchodzić all in
Ej, moje mordy, to dziś robim ballin', ballin'

[Verse 2]
Gdy mój rap leci z okna, płoną tony z bonga i bletek
I tak nigdy tego nie sprawdzisz, no bo jak spytasz, o tym nikt nie wie
Ale jak tylko tu masz kesz, słyszysz tylko tu "Ćpaj, chlej"
Samym wejściem do apteki, kurwa, odpalasz im każdy drug test
Tutaj, gdzie nieraz kalendarz zamienia mi się w zegar
A jak żyjesz biblią i tak daleko ci do nieba
Wszyscy są w kurwę zmęczeni znowu byciem w kurwę zmęczonym
No bo jak spada kamień ci z serca, no to się staje kulą u nogi
I wciąż te same mordy, wciąż na tych samych ławkach
Świat jest mały, ale nie tak, by właśnie tam nam spadła szansa
Tu, gdzie życie trzeba brać we własne łapska
Jedną robić hajs, a drugą nim zabijać czas, aa
Tu czas raz się ciągnie, jakby, kurwa, lazł do trumny
A raz zapierdala tak jak na zegarku kurwy
Tutaj, gdzie nie dadzą rady się te dziwki mądrzyć
A pieniądze są po to, żeby nimi rządzić
[Refren]
Robim ballin', ballin'
Pierdolić polski showbiz, spod koszy, z boisk to trip
Tu ciągle chodzi o kwit, by z bloku wchodzić all in
Ej, moje mordy, to dziś robim ballin', ballin'
Robim ballin', ballin'
Pierdolić polski showbiz, spod koszy, z boisk to trip
Tu ciągle chodzi o kwit, by z bloku wchodzić all in
Ej, moje mordy, to dziś robim ballin', ballin'

[Verse 3]
Gdy mój rap leci z okna, no to pęka kolejna flaszka
Albo wypita, albo na głowie, ale do sklepu trza grzać
Gdzie byś nie poszedł, głowa na boki, co to za panna, patrz, patrz
I zrobią z tobą takie ci rzeczy, że głowa mała #tsantsa
Tutaj, gdzie robią szpan dzieciaki, małolaty, hajsem taty
Jak już tacy hojni są, no to czemu im jaj nie dali?
Tu, gdzie jedni robią na dwa etaty, na dwie zmiany, zawsze w pracy
A chłopaki mają w nosie te wypłaty waszych starych
Chore podejście, chore ambicje
Ale z taka służbą zdrowia w sumie to nie jest dziwne
Natychmiast myślę o tych, którzy stracili impet
Pamiętam o nich, przez okno czasem poleci im pet
Tu gdzie nerwy koi tylko browar, spliff
A wóda wjeżdża na stół, nikt nie pyta, co na dziś
Tutaj, gdzie niektórym to zakłada wolność smycz
Bo żyjemy w dżungli, z której ktoś se zrobił cyrk
[Tekst - Rap Genius Polska]