Ero JWP
Granice
[Zwrotka 1: Pękacz]
Granice w tym pierdolonym syfie
Są tak dokładne jak między AIDS i HIVem
Rozmyte są kurestwa herbem
Między decyzją a peszkiem cienka linia, nie bezkres
Odrób lekcje lub polub turbulencje
Jeśli ich nie masz, turlaj [?]
Życie sprawdza Cię jak tester i zazwyczaj nie jest perfekt
Chcę, żebyś ze szczęścia krzyczał z ukrycia szedł przez szczęście
Jestem Michał, stary wyga, degenerat
Ma ekipa, giga-respekt, w paru kwestiach się nie zmienia
Nienawidzi kurestwa, pozerstwa i wack'ów
Dla nas ten przekaz to nektar, dla was smak denaturatu ma
Już wiesz, kto gra tu, banda aparatów
Którzy wiedzą, że granice to unikanie Fat Cap'ów
Może zawsze to miało, może musiało dotrzeć
Na każdego przyjdzie czas, kompendre hombre

[Zwrotka 2: Emil Przechwyty]
Cienka granica, kiedy lica podkurwione
Nie prowokuj, idź w swoją stronę
Tutaj ból wymieszany jest z betonem
Śmiało można nazwać to naszym domem
Cienka granica śmierci i życia
Kiedy się kujesz, szukasz szczęścia w narkotykach
Zioło nie styka, chcesz większych wrażeń
Niejeden, kurwa, tak się przewiózł pasażer
Chuj z jego marzeń, z nich nic nie zostało
Oprócz ciśnienia i chude ciało
Nie znał umiaru, to go, kurwa, zabrało
Na ćpanie nie ma kota, każdy kończy tak samo
Co racja, to racja, The Generacja
Wszechobecna na osiedlach, tak, frustracja
Trzymasz się w ryzach albo opcja: desperacja
W konsekwencji imigracja albo separacja
[Zwrotka 3: Bodek Przechwyty]
Przekroczyłem już ich wiele, choć świata zwiedziłem mało
Nie skumają tego Ci, co przez życie nieśmiało
Oby to hulało tak jak my w dobrym balecie
Słyszy cały blok, się przeniosło na osiedle
Niech się niesie, niech się niesie, ja nie będę trzymał
Wielu lubi tłamsić sobie, ja czy myśleć, [?]
Sorry, taki mamy klimat, tutaj nikt się nie miga
Być człowiekiem, a nie kurwą, jest granica, się nie zbliżam
Old school jak dyliżans, najebani prawdą
Gotowi na wszystko, wita Cię stołeczne miasto
Chodź się zapoznać z The Generacją
Wystarczy posłuchać, by przesiąknąć mocną ganją
Hardcore, nie bardzo, prędzej twarde fakty
Granice istnieją, my je sami wyznaczamy
Mamy, co ugramy i dajemy sobie spokój
Albo ciśniemy do przodu, mając granice na oku

[Skrecze: DJ Ace]

[Zwrotka 4: Ero]
Bez wizy, bez schizy, przekraczam granicę
Znów dobre słowo leci na ulicę
Prezes, a nie wice, dla swoich vice versa
Może mam słaby biceps, lecz siła leci z serca
Liryczny morderca leci w świat bez paszportu
I rozpierdala w wersach po prostu tak dla sportu
Zdobywca fortu i zdobywca fortun
Ten, co zaś zajebie wisienkę z tortu
Hejterze, aportuj, tak jak pies
A Ty fanie supportuj, tak, tak, jest
Nasz bankier właśnie dzwoni z Zurichu
Mówi, żebym rapował i będzie gruby przykurw
Jak Krzychu jestem Kozak, pieprzę prozak
Na moje nerwy tylko browar w dużych dozach
U was w halitoza, u nas zapach sukcesu
Życia proza i głowy do interesu
[Zwrotka 5: Lutek]
A Ty gdzie masz granice swe? [?] się nasuwa
Oszukać samego siebie, to jak na siebie spluwać
Dziękówa, ja odsuwam się, nie kręci mnie ten siuwaks
Na suwak zasuwa, szósta, zostawiasz bez uwag
Zauważ, ludzka rzecz, udawać, że nie w tym rzecz
By mieć, by chcieć, by biec jak owca na rzeź
Bo mieć, bo to trochę obciach
Przesuwają granice, stres rozchodzi się po łokciach
Nieraz to strach dyktował granice
Jedni stwierdzą "takie życie", drudzy opuszczą [?]
Trzeci wyjdzie na ulicę, ożeni komuś kosę
Ja oddam się muzyke i zrobię to sto procent
Doceń, co niosę, szlifuję to dnie i noce
Przesuwam granice, stawiam poprzeczki wysokie
Z okien pod blokiem słychać basy głębokie
The Generacja, chodź, chodź, nie stój bokiem

[Skrecze: DJ Ace]

[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]