Donatan
Kto tam
[Intro]

Puk puk! Kto tam? Puk puk! Kto? x4

[Zwrotka 1]
Chociaż nie możesz jej dotknąć, ale jesteś w stanie poczuć
I zaczynasz widzieć ostro, jak zalewa wszystko w okół
Możesz docenić jej wartość, dopiero kiedy ją stracisz
Ale uwierz mi, nie warto, bo nie można jej opłacić
Zazdrość - cena jaką płacisz, gdy traktujesz ją jak własność
Bez niej wszystko nic nie znaczy, chętnie oddasz jej prywatność
Dla niej w duszy śpiewa wszechświat, a w oczach świecą gwiazdy
Kiedy już ją masz, to chciałbyś żeby także miał ją każdy
Ta, która przerywa mowę, kiedy słowa są już zbędne
Chociaż mówią że jest ślepa, ona umie dotrzeć głębię

[Refren]
Puk puk! Kto tam? Puk puk! Kto? x4

[Zwrotka 2]
Ona zdoła znaleźć radość, nawet w największej tragedii
Przy niej świętem jest codzienność, pięknem każdy dzień powszedni
Przez nią chwila jest wiecznością, wieczność tyknięciem zegara
Znajdzie cię jak będzie chciała, chociaż ukryć byś się starał
Przed nią czarno-białe wydają się wszystkie wspomnienia
Prawdziwa trwa wiecznie bo jest sednem wszechistnienia
I potrafi znaleźć ścieżkę, tam gdzie mówią że jej nie ma
Ulokuje twoje szczęście w szczęściu innego stworzenia
Święci mówią że jest bezinteresownym z siebie darem
Więc najlepszy drogowskaz to zakazy przez nią dane
Ona intelekt i wiarę poddaje największym próbą
Bo pierwsi i drudzy stale przy niej swoje słowa gubią
[Refren]
Puk puk! Kto tam? Puk puk! Kto? x4

[Zwrotka 3]
Ktoś wymyślił, że cierpliwość jest jej formą codzienną
Nie wiem kto to, lecz piętnował chciwość i promował wierność
Na pewno nie jest przygodą, bo przechodzi przez nią wieczność
Ci co znają ją, zgodzą się że liczyć umie kiepsko
Jak się dzieli to się mnoży, choćby miała płacić słono
Dla niej jeden dodać jeden to zawsze jest nieskończoność
Jak od tego ujmiesz jeden, wtedy nie zostaje nic
Czemu? Nie wiem, lecz jak stanie się to nie chce ci się żyć...