2na
Poranek, intro
Tylko Vortex
Tylko wir

Zamykam swój altar
Tylko nuty
Banicja pomaga mi żyć
Ciśnienie zatyka mi uszy, nie słyszę już nic
W ogóle coraz wolniej łapię powietrze
Szybciej giną źrenice
Ścigam oddech każdym gestem
Wydźwięk każe mi po prostu milczeć
Okropny głów, wchłaniam wszystko, co stanie na drodze
Zatopmy łódź, zaczynam sinusoidę
Sinusoidę, zaczynam sinusoidę, sinusoidę
Autobiografia, nie potrafię dosłownie myśleć o sobie
Jak do kogoś trafiam, myślimy podobnie
Bywam zbyt dobry, durny człowiek, ciężko jest myśleć
Jak, a gdy rozpoczynam, to chyba już koniec
W tych sytuacjach najczęściej gonię tandetną ozdobę
Mają mnie gdzieś, dlatego chcę uzupełniać się rapem
Wbijam się w treść na pewno najmocniej jak potrafię
Uwierz, za często czułem się jak bezpański pies
Tłumię lęk, za często czuję ten bestialski gniew
Ulatniam ją, uwalniam duszę, niech leci stąd
Znajdź dla mnie dawcę, ostatnia z rąk
Łap ją, okaż skruchę, szczyt sinusoidy
Przechodzę przez reinkarnację
Przechodzę przez reinkarnację
Ja, ja, ja, ja przechodzę przez reinkarnację
Ostatnie dni to katorga, własne serce nie pozwala mi żyć
Marzę, by rozstać się z bezsilnością
Kołaczę coraz częściej, nie wiem
Gdzie biegnę i po co
Ale niosą mnie moje nogi
Otwieram częściej świat dla innych - tęsknie
Stoisz gdzieś , stoisz nie daleko
A i tak czuję ja, muszę tam iść
By żyć, by żyć, wyjście jest tylko jedno
Ale cały czas walczę o klucz
Kiedy wbiję się w samo sedno
Bądź pewien, że zaczniesz to czuć
Bądź pewien, że zaczniesz to czuć
Bądź, bądź, bądź, bądź, bądź tu