​​​​ksiaze
Roosevelt Hotel
[Zwrotka 1: Ksiaze700]
Czy chcesz - powiedz - ze mną skoczyć?
Jeśli nie idę na dach i zaraz wracam
Przez całe życie podtrzymuję zwłoki
Ból istnienia, nienawiść i katar
Chroń kurwa królową, nie mnie
Odcinaj żyły mi, przestanę być sobą
Hotelowy sen, szampan, pęka łeb
Idę rzygać gramy dzwońcie po pomoc

[Zwrotka 2: Idontexistanymore & Ksiaze700]
Flesh w mordę jeszcze parę zdjęć
Liczę na atak epilepsji
Stage diving i wynieście mnie
Przystanek następny - śmietnik
Zostaw na blacie napiwek i krew
Wiem, że mógłbym tutaj zginąć
Wyrzygałem jakąś dziwną ciecz
A twoja twarz znowu stała się siną
Podwójną na lodzie i śmietnik
Zrzucę telewizor z Roosevelt Hotel
W ramach buntu, chcę być królem subkultur
Pomaluję sobie oczyi mnie splują jak ciotę
Na zawszę zamknij mordę
Nie ma na zawszę, bo jesteśmy tu chwilę
Na zawsze cierpki kwas
Nie wypali, bo ciągle żałowałem, że żyję
Zasnę w losowym miejscu
Przecież i tak nie ma dokąd wracać
Zmienić gramaturę stresu
Zostanie po nas tylko jakiś plakat
Nie podaję ręki
Nie chcę znać waszych imion
Pokolenie straceńców
Wszyscy mają zginąć
Mogę być kimś, ale co dalej
Społeczeństwo i tak nie zrozumie
Czas biegnie
Autodestrukcja szarego mnie w tłumie
[Zwrotka 3: Ksiaze700 & Idontexistanymore]
Szofer narzeka na rzygi
A ja chcę być twoim psem jak Iggy Pop
Jak królowie heroiny
Będąc homeless wciąż pielęgnuję wstręt do siebie i złość
Pielęgnuję wstręt do siebie i złość
Pielęgnuję wstręt do siebie i złość
Pielęgnuję wstręt do siebie i złość
Pielęgnuję wstręt do siebie i złość
(Złość, złość, złość, złość)
Na zawszę zamknij mordę
Nie ma na zawszę, bo jesteśmy tu chwilę
Na zawsze cierpki kwas
Nie wypali, bo ciągle żałowałem, że żyję

[Outro: Idontexistanymore & Ksiaze700]
Autodestrukcja szarego mnie w tłumie
Wszyscy mają zginąć