​​​​ksiaze
Moody moony missin’
Namaluj mi pętlę, namaluj mi pętlę
Namaluj mi pętlę, namaluj mi pętlę
Namaluj mi pętlę, namaluj mi pętlę
Kochanie do zobaczenia w piekle
Namaluj mi pętlę, namaluj mi pętlę
Namaluj mi pętlę, namaluj mi pętlę
Namaluj mi pętlę, namaluj mi pętlę
Kochanie do zobaczenia w piekle

Urzeczywistnij mi sny, bo jeszcze nie wiem po co tutaj jestem
Leżę, oni biegną po mnie, otula mnie ciemność, przestaję chwytać powietrze
Nie liczę czasu bo dla mnie jest niczym jak te wszystkie wasze wartości
Uciekaj na wietrze, uciekaj, co jeszcze?
Ambicje wyrzygałem na beton i teraz to już wszystko jest śmieszne
Tym razem nie chodzi o fazę, po prostu poczekam na zejście
Chwytam te makizushi, coraz lżej mi na duszy
Temat mnie trochę dusi, dobrze bo tak być musi

Ona cutie jak pusheen
Myśli nie mogę zrzucić
Tęsknię i chciałbym wrócić
Idę zaparzyć fusy

I chciałbym chyba znowu ruszyć w trasę
Gonić jednostki przemijania w cyferblacie
Patrzeć z góry na chmurę i mieć cię u boku zawsze
A nie siedzieć z wielkim białym w ogrodzie
Z miną jak (?)
Może takie czasy, może przyjdą z czasem
Jak narazie, jak narazie siedzę sam sącząc wywary z sake
W głębi ogrodów konstruując ten spokój
Otoczony zimnym światłem z jego tysięcy oczu
Namaluj mi pętlę, namaluj mi pętlę
Namaluj mi pętlę, namaluj mi pętlę
Namaluj mi pętlę, namaluj mi pętlę
Kochanie do zobaczenia w piekle
Namaluj mi pętlę, namaluj mi pętlę
Namaluj mi pętlę, namaluj mi pętlę
Namaluj mi pętlę, namaluj mi pętlę
Kochanie do zobaczenia w piekle