Pezet
Mieszkam w mieście
[Zwrotka 1: Onar]
Uroki miasta których jest mnóstwo
Wiem jaki jestem, bo patrze w lustro
I wiem jakie jest miasto, bo w nim żyję
Ursynów lokalizacja z tym się nie kryję
Rąk nie umyje, kiedy nie trzeba
Wiem kto jest wróg, a kto kolega
Komu ufać warto, a komu nie koniecznie
Miasto z jednej strony spoko z drugiej niebezpiecznie
Nie nosze maski
Nie czekam na oklaski
Lubię fajne dupy i czarnej płyty trzaski
Domowe imprezy i imprezy w klubie to właśnie lubię
To właśnie lubię
W mieście się nie zgubie, to jasne, jak płomień
Który zawsze będzie ogrzewał twoje skronie
Tak, jak jest miasto są jego uroki
Nigdy wille, od początku betonowe bloki
Problemów potoki płynące właśnie tutaj
Temat jest poważny, więc weź się nie wygłupiaj
Weź się skoncentruj właśnie nad tym
To nie fikcja, to są fakty

[Zwrotka 2: Pezet]
Tu mam swoje miejsca swoje sprawy i przejścia
Osobowość która kształci rzeczywistość miejska
Tu mieszkam w bloku zamieszkując mały pokój
Tu jestem od początku od pierwszych moich kroków
Na progu tego miasta no i jego uroków
Nieznanych kolei losu, które budzą niepokój
Wrogów których mnóstwo wśród szarych ulic
Dużo hip-hopu, który nerwy moje tłumi
Spokój stawiam opór, nie chce się podporządkować
Wielka metropolia, która tajemnice chowa
Zobacz to miasto na które Płomień świeci
Nie dla bananowych dzieci to podwórkowi poeci
Dwóch kolesi spoko bez stwarzania pozorów
Uliczników, z których niektórzy są nimi z wyboru
Wydając pieniądze zajebane rodzicom
Wszędzie się tym szczycą, że niby żyją ulicą
To codziennie oglądam, tak właśnie to wygląda
Różne grupy społeczne o różnych poglądach
Spoglądam na ludzi podobnych do siebie, jak klony
I patrzę na to miasto, które zbiera plony
[Refren]
Mieszkam w mieście
To właśnie lubię, to, to właśnie lubię
Mieszkam w mieście
To właśnie lubię, to, to właśnie lubię

[Zwrotka 3: Onar]
Mieszkam w mieście i znam jego uroki
One nie przemijają łatwo, jak obłoki
Jest ich mnóstwo nawet nie da się wyliczyć
Działasz sam, albo na znajomość liczysz
Siedzisz w ciszy, albo spokój niszczysz
Nigdy nie wiesz człowieku, co w trawie piszczy
Ile marzeń się ziści, ile w gruzach legnie
Wiele ludzi nawet nie wie dokąd biegnie
Czy potrzebnie, czy to w ogóle ma sens
Przecież lepsza willa, posiadłość no i basen
A nie prawdziwe uczucia i czyste chęci
Ale tak już było, jest, będzie - świat się kręci
Pędzi do przodu i nigdy nie przestanie
Naszych twarzy nie zobaczysz na ekranie
Najważniejsze jest granie i to na zawsze
Moje miasto, na które co dzień patrzę
Z chłopakami już od dawna piątkę przybito
Płomień 81 bistro się na incognito
To nie wszystko, jeszcze wiele moich ludzi
Ja się budzę, bo miasto tez się budzi
[Zwrotka 4: Pezet]
Szczycę się tym miastem które kształci mój charakter
Przemierzając podwórka osiedlowym traktem
Fakt faktem idąc zauważam wiele rzeczy
Jedni szczycą się bogactwem a innych bieda męczy
Szare bloki to jest obraz naszej rzeczywistości
Tło podwórek kontrastuje z życiem bogatych gości
Centrum miasta obserwuje pościg dla białej kreski
Portfele pełne pręgi i bananowe metki
Modelki w złotych koliach na ulicznych reklamach
Aluminiowa folia, opalana w bramach
Warszawska fauna i zaćpani gówniarze
Goniący krople browna dostarczające im wrażeń
Tyle marzeń wpływających na ideologie
Powiedz, czy jesteś gotów za to miasto skoczyć w ogień?
W mej osobie odnajdziesz frustracje ukrytą
INK ogień i to owiane tajemnicą

[Refren]
Mieszkam w mieście
To właśnie lubię, to, to właśnie lubię
Mieszkam w mieście
To właśnie lubię, to, to właśnie lubię
Mieszkam w mieście
To właśnie lubię, to, to właśnie lubię
Mieszkam w mieście
To właśnie lubię, to, to właśnie lubię