Zkibwoy
Nie jestem zupą pomidorową żeby mnie każdy lubił
[Zwrotka 1: Bonson]
No co tam misie? Se nazwij to klasykiem
Choć nie pisze tego dla was, bo mi trochę szkoda liter
Nie przyjdziesz na nasz koncert, tak jak tam w chuj razy jakoś
A ja może bym się przejął, gdybym zauważył, szmato
Nie nawiniesz takich wersów, tam już tak się nie śmiej
Pete ci nie da tego bitu, kurwa całe szczęście
I nie skumasz naszej jazdy rap cie przeżuł, wypluł
A ten rap to my, taki szczegół synku
Nie mam punchy, gram swoje, twoje bragga - pogarda
Nie mam punchy, pewność siebie tutaj zjada od dawna
I to jest spoko, bo wiem jak nie nawinę nie posłucham
Tak jak wiesz, zaczynasz bajer "siema świnie" - nie poruchasz
Takie proste prawdy z ośki, bez filozofii z pizdy
To ma kopać po wątrobie, albo wyłącz to i wyjdź
Się nie spinaj, nie szukaj tutaj szansy na sukces
Urodziłem się paskudny w chuj, taki sam umrę
Takie życie typie, sorry już na inne nas nie stać
Ale żyje wciąż, a to akurat Izie zawdzięczam, wiesz jak

[Refren: Bonson]
Możesz mnie nie kochać, nie musisz nawet lubić, jak nie chcesz to nie włączaj
Możesz mnie nie kochać, nie musisz nawet lubić, ale weź się z tym nie posraj
Możesz mnie nie kochać, nie musisz nawet lubić, nie musisz nic, mam tu swoich ludzi, trochę wódzi
Dla nich zawsze szczere słowo, przecież znasz to Bonson
Starszy Brat tak to poszło, pozdro, pozdro
[Zwrotka 2: Zkibwoy]
Mój styl powstał gdzieś między jej cipką, a boją
Toczyłem boje, za każdym razem jak czułem, że się boje i to
Nic stratnego zmartwychwstać ponownie
Odrodzić mentalnie się i czuć się znów dobrze
Błogosławione życie TZW, piękno cierpień, nie jestem Chrystusem niech pękną ciernie
Dzieli się ze mną presją otoczeniem, myślisz, że żyje w bajce? Pierdole to badziewie
Z rodziną na zdjęciach jak manekin challange
Sami jak środkowe palce chcemy być i mieć nie?
Z rur jebie sraką, z wentylacji smogiem
Czas się pozbyć butelek, dość tych chujowych sobót
Rano wjechał rage jak Johnny Cage
I wstydzę się przed sobą złości tej
Na dworze pierdolony śnieg, haftowany w gówno psie
Przysięgam tym sąsiadom rozjebie kiedyś łeb, swag
Szukaj mnie na woskach, spoko nie, żresz muchomor dla promo cokolwiek
Nawiguj sprawnie w tej podróży przez matrix, sporo czasu minęło bracie krzycz: psia krew

[Zwrotka 3: MŁD]
Kastety i młoty, do zbrodni mam motyw
I konflikt z ich światem MŁD go keep rockin'
Ksywek nie rzucam, nie nawijam wiesz o kim
Za dużo tych historii i parodii wokół floty
Nie o tym, chcesz to ślepo bij piątki typkom
Osobiście selektywnie hip-hop, streetbomb i piss yo
Nieważna koniunktura przekaz dobry #RealFlow
Ciężka stopa #KingKong, skok do gardła z brzytwą
Smoki nad gildią, rycerzy nie ma tu
Myślą, że bawimy się w jebane braveheart crew
Rapers, nokaut, celebryty na blokach
Sztuka jest w blokach, sztukę w splifa daj, podpal
Szmatławce przemilczą jak wyjebie z okna
Zipping nie ma bengerów, gdy nadejdzie wiosna
Bez kompromisów zrzucam bomby na woskach
Świadome wybory, jak nie rozumiesz zostaw
[Zwrotka 4: Kedyf]
Jeb it, jebać ten cały kabaret
Nie musimy nic jak za karę
Nie chodzi o to by modne znów było stare
Robimy to dalej, bo mamy kurwa talent

Jeb it, mamy po trzydzieści parę
Nie musimy nic jak za karę
Nie chodzi o to by modne znów było stare
Bonson, Starszy Brat póki mamy w mordach parę
Nakurwiamy