Kaz Bałagane
Festiwalowe love
[Zwrotka 1]
Wynajęty pokój pachnie szlugiem i koniówą
To zapach tęsknoty za byłą dupą
Po Openerze jeszcze szumi, to był wypad dziki
To byłby fajny chłopak, ale został koczownikiem
Zgubił w tłumie dziewczynę, kiedy tańczyli pogo
Wtedy nie wiedział, że zrobiła to celowo
Kimał w Foodtrucku, bo kolega się zlitował
Tam mu zbiła typiara dwoma palcami, bo sflaczały robal
Nazajutrz ani śladu ukochanej
Stara, nokia na dnie Toia, ale brak nieodebranych
Nie ma siana, jakiś żeton jest na kawę
Nie mam potrzeb, więc na kawałku trawy sam się uwalę
I będę się tak cieszyć festiwalem
Wtedy właśnie czuje radość - brudny, głodny i zjebany
I będę się tak cieszyć festiwalem
Chociaż trochę mi brakuje mojej małej (pomyślał)

[Zwrotka 2]
Spodnie z dziurą na kolanie, brudne Vans'y, top i wianek
Nawet buzią nie różniła się od innych tutaj panien
Na drugiej scenie grał analogowy band właśnie
Głos wokalisty zawsze pobudzał jej wyobraźnię
Fala spoconych ciał ją oddaliła od chłopaka
Szybko buta dała, znana nuta dobiegała
Dzisiaj uda jej się wcisnąć w pierwszym rzędzie
Kiedy skacze przy barierce, serce zabiło jej mocniej
Nie sądziła, że się do niej uśmiechnie
Po koncercie jeden z ochroniarzy łapie za rękę
Prowadzi ją na mini backstage
Cała roztrzęsiona, ale nie chce wyjść na beksę
W małym pomieszczeniu czeka wymarzony nerdzik
Przybliża się do niej, trochę suchą japą wali z trzewi
Buzi daje, jej głowę ściąga na dół
Ona się wczuwa, choć to za szybko się dzieje
Zajęła to może minuta cała
Poprawił spodnie, ją zostawił na kolanach
Ochroniarz przyszedł, dał koszulkę i płytę
I z tymi gadżetami została sama
[Outro]
Siemanko, słuchaj. Widziałem twoją dziewczynę. Powiedziała, że wraca do Warszawy i prosiła, żebyś się na razie z nią nie kontaktował