Ten Typ Mes
Ostrość
[Verse 1: Ten Typ Mes]
(Alkopoligamia.com)
Znowu przyniosę do domu przemokniętą gazetę
Ten kot, który napłakał deszczem nie był raczej żbikiem, niestety
To jakiś ostro zdołowany lew
Przechodząc obok mojej mamy bramy *splash!* centymetr mija moją brew
Lecz pech jest dziś małomówny
Kropla z rynny, kiedyś to na bank byłoby ptasie gówno
Nowa norma toczy obłęd
Od jakiegoś czasu dotyczą mnie głównie first world problems
Czekam na nowego Smarzowskiego, tego brudu, tego mięsa
Choćby w kinie mi potrzeba, ten sam Mes się wałesa
Przez nocny szlak i
Młoda Alkopoligamia na pewno chce się napić
Nie dzwoni dziś, włóczę się sam i czekam
Myśle ile czasu minie nim rozpłyną się po rzekach
Po nurtach, nie za burtą, w tym widzę sens
Jak Biggie w pierwszym intro - I got big plans

[Cuts: DJ Black Belt Greg]

[Hook: Ten Typ Mes]
Łapię ją wtedy kiedy trawi się kawa
Ostrość, choć mam przecież minus dwa i pół
I widzę dalej niż na odległość rękawa
Wyciągniętego w stronę truskawkowych pól
Ty myślisz, że to wszystko może pierdolnąć
W porządku, życie przeciwnika doceniam
Ale w taki dzień nie pytam czy wolno
Strzepnąć mi odważniki z ramienia
[Verse 2: Ten Typ Mes]
Co to za uliczka? Wokół siebie nie dostrzegam nikogo
Ale nie jestem sam idąc w pojedynke, to nowość
To totalnie epic, albo całkiem w cipę
Jak na indywidualistę mam wcale niezłą ekipę
Reprezentują czynem, słowem, tęgo drinią
Widzisz takiego w akcji mówisz "lepszy żbinio!"
Ryzyka proszę nie brać na dystans
Bo nie sztuka dostać szansę, sztuka ją wykorzystać (serio!)
Dziękuje, mówcie mi Young Coelho - not!
W ogóle olejcie mnie, niech majka przejmie LJ Kar
Ferajna, Knap - im daję napęd
Mam dość bycia jedynym, który ma tylko zawód - raper
Wykształcenie - tekściarz, stan cywilny - producent
Jeśli kiedyś odejdę też z nowym fachem wrócę
Dawaj, uda Ci się mnie przerosnąć
Nie wierzysz w to, od razu rzuć mi lepiej kartki na kompost

[Hook: Ten Typ Mes]

[Verse 3: Pyskaty]
Uspokajam puls
Zbieram do kupy nerwy, których strzępy ktoś bez przerwy wydziera mi z ust
I łapię ostrość, którą zgubił Paweł kiedyś
Bo zamiast za plecy to wolę patrzeć w nieodgadniony przyszłości niebyt
Daję im kredyt zaufania - gram łajzę
Czas, nie hajs rządzi wszystkim wokół mnie, ha - bajzel w głowie
Nie rzucam piachem w tryby machiny
Ale wiem, że ten biznes jest brudny i śliski jak winyl
Nie wiem, co będzie za rok i nie wiem, co będzie z tym hajsem, uwierz
Nie wiem, czy będzie na koks i nie wiem, czy będzie na drinki w klubie
Ale dumnie obserwuję to i czuję, że nim weźmie w łeb
Przed trepanacją rozjebie jak Mes, wiesz
Wypuszczam ich jak dym z lufki
I patrzę jak lecą do góry jak chmury pod sufit
W sumie bariery nie są z naszej ligi
Mes mówił "Biggie", ja - "pieprz ten sufit, sky's the limit!"