Intruz
Bez izolacji
[Zwrotka 1: Intruz]
Znów nie podnoszę rolet, w domu brak zasięgu
Odizolowany, dzień cały siedzę po ciemku
Ciekawi mnie co u mamy, dzwoni siostra, nie odbieram
Dzwoni Sławci, dzwoni Łucznik, chcę ukryć, że umieram
Martwię się o zdrowie babci, to nie mojej, co mnie dziwi
Wielu nie zrobiło tyle, kiedy jeszcze żyli
W najzimniejszym mieście świata będę miał dla ciebie ciepło
Tak, by przez powłokę nigdy co złe nie przeciekło
Nocy pół będę pisał i zapewne dnia połówkę
Światło mi dogryza, rzucam ręcznik na żarówkę
Słucham Anubisa, sam w odosobnieniu
Napisałem „Izolatkę” przy nim, jak byłem w podziemiu
Przejrzałem jasnowidza, choć nie doszło do spotkania
Chyba każdy smutek widział w okolicach Kołłątaja
Tysiąc myśli na minutę, najszczerszą zapisałem
Tak zjebaną mam naturę, wszędzie czuję się ciężarem
Nie chcesz wiedzieć co myślałem, schiza już w dzieciństwie
Urodziłem się by pisać o krzywdzie w jej towarzystwie
Bez izolacji dzisiaj, bo już idzie po mnie wczoraj
Może spadnie ciężar z krzyża, gdybym się odizolował

[Refren: Intruz & Epis Dym KNF]
Jak chwytał będziesz płytę nie dotykaj instalacji
To pierdolony niewypał, na kablach bez izolacji
Te kurwy nie miały racji, nie dane im dotknąć
I nie chodzi mi o kable, a o jebaną samotność
Ból, smutek, cierpienie i radość
Chcę żyć po swojemu, a nie jak oni każą
Ból, smutek, cierpienie i radość
Po co nam te kwiaty jak rozbity jest wazon
[Zwrotka 2: Epis Dym KNF]
Nie ogarniam klapy, potrzebuję przerwy
Choć tankuję na ostro to świecą się rezerwy
Nie wiem ile baterii wystarczy na wybryki
Wracam do domu, chyba popaliłem styki
Szkoda na to patrzeć, na biurku mam wezwanie
Wybieram numer telefonu, dzwonię na terapię
Wiem, że podupadłem, zrobić coś z tym muszę
Na szczęście tata jest moim Morfeuszem
Uratować duszę, czy izolować ciało?
W szczególności od swych bliskich za więzienną kratą
Oj, nie jest łatwo, ale tak być musi
Poraziłeś wszystkich, sam zaczynasz się dusić
Rzucić izolację, daj ochłonąć procesorom
Nie jestem Stephen King, to po co pisać horror?
Mówię wszystkim „Do zo!” i spadam się leczyć
Na brudne ściany nie nakładaj tapety
Nie kumam wszystkiego, potrzebne są code'ki
Rzeczywistość razi, jestem sztywny jak manekin
Nie wchodzę do rzeki nawet za pierwszym razem
Wolę zerkać z mostu na cały ten wir zdarzeń

[Refren: Intruz & Epis Dym KNF]
Jak chwytał będziesz płytę nie dotykaj instalacji
To pierdolony niewypał, na kablach bez izolacji
Te kurwy nie miały racji, nie dane im dotknąć
I nie chodzi mi o kable, a o jebaną samotność
Ból, smutek, cierpienie i radość
Chcę żyć po swojemu, a nie jak oni każą
Ból, smutek, cierpienie i radość
Po co nam te kwiaty jak rozbity jest wazon