Intruz
Liryczny Zapierdol
Znów na bani stan krytyczny, bo mam zapierdol liryczny
Rymami przeplatam myśli, kiedy siadam nad kartkami
Żaden wysiłek fizyczny, żaden ze mnie osiłek
Mam zapierdol liryczny, aby mój syn miał posiłek
Sto procent precyzji synek, rynek pełen hipokryzji
Mów, że dbam o własny tyłek. Mam zapierdol liryczny
Bracie muszę Ci napisać, że nie unikniesz kolizji
Próbują Cię dymać, kiedy nie chcesz być jak wszyscy - niski
Ale umie kiwać. Z artysty to nic nie mam
Jestem gotów wylać whisky, przed bliskim co odejść nie dał
Przepraszam jak was zraniłem, sam się przekreśliłem
Pierdolę wasze wsparcie, sam zawrócę Odrę kijem
Pewnie dla was samobójca ten, co szedł do przodu tyłem
Uważam, że to przez ojców, tych co dzieci zaniedbują
Ja swojego pierdolę niech mu szkity amputują. Skumaj
Zapierdol liryczny dla tych co mnie potrzebują
Dante przed komunią - czułem jak mnie obgadują
Odczułem na swój sposób, w niczym mi nie dorównują
Jak ból to się znieczulę. Po chuj to wejdź do wody
I stój gdy ja to czuję. Mój zbiór to moje plony
Wypełniony wór jest mój, rzucam go na stół papierowy
Wrzucam na huśtawkę nastrój lirycznie zapierdolony
Nerwicę mam fabrycznie, psychicznie jestem zmiażdżony
W życiorysie, ulicę opiszę w krzywdę odzianą
Metafory są właściwe, więc niech w linijce zostaną
Prawie przytomność traciłem, w kabinę miałem wczutkę
Wolałem spać na siłę jak Yapa pisał pobudkę
Byś dziecko wysłał po wódkę, ja mu życzę by się wyspał
Po rysach jego widzę, że snu by mi nie opisał
Prędzej koszmar kiedy krzyczał, zbliżał się i tulił ścianę
Jak się skupił, usłyszał, jak dusił jego mamę
Ty byś słowa nie wydusił, gdyby przygniótł kolanem
Błagał by się nie obudził ten co w domu był tyranem
Trzecią noc oka nie zmrużył, ukryć oczy nie wyspane
Musi wyzbyć kuratora. Te wizyty jebane
Te niezapowiedziane były nieprzewidywalne
Środowiskowe wywiady. Miał ślady bo bity kablem
Regularne pytania, nachalne zagrywki - marne
Opinie fatalne, od pedagoga normalne
Coś nie tyje, niezbyt naturalne - szkoła podejrzewa
Cała rodzina pije, tylko ja wiem kto polewa
Bartek nie powie, że bieda, powiedzieć sobie nie da
Wolę kurwa zostać w biedzie, w waszym świecie żyć się nie da
Wam się nie powiedzie. Zdobyłem nie jeden medal
Do dziś się nie wyżyłem, to nie ja zniszczyłem regał
Całe serducho włożyłem, jak walczyłem w pojedynkach
Siedem dni w tygodniu agresywnie na treningach
To tam się zaprzyjaźniłem, ląduję z czarnuchem w parze
Ktoś krzyczy "hajime", a on bratem się okażę
Tym co dał rodzinę. Kiedyś wracam po zawodach
Klucza nie wyjęli, całą noc spałem na schodach
Kurwa mać, wszyscy zalegli, nie dało się dobudzić
Choć napierdalałem z pięści, to nie miałem co się łudzić
Pisałem pierwsze wersy, bo chciałem z siebie wyrzucić
Nie chcę być nieobecny. Zdążyłem zobaczyć piekł
A dopiero jak wrócę zrobię liryczny rozpierdol
Ja nawijam, łam żebro i tak z bitu nie wypadnę
Getto mnie wybrało, bym prowadził partyzantkę
Fakty autentyczne. Geny są dziedziczne
Jak nie lubisz to się pierdol. Liryczny zapierdol
Ciągle nakurwia telefon. Liryczny zapierdol
Kłócę się z kobietą, bo mam liryczny zapierdol
Zawsze chciałem być poetą. Liryczny zapierdol
Ziomki przecinają beton. Liryczny zapierdol
Rzucamy monetą, bo mam liryczny zapierdol
Będę płakał, oni będą. Liryczny zapierdol
Nie podbijaj z ręką. Liryczny zapierdol
Z rapem nie jest lekko. Liryczny zapierdol
Pierdolę wasz level, bo dbam o własne ziarenko
Nie mam czasu na refren, bo mam liryczny zapierdol