Leh
Łabędź
[Zwrotka 1]
Czas leci, widzę wyniki szaleństw
Nie patrzę na zegarek, patrzę jak mój wybity palec
I z nikim dziś wcale się nie chcę widzieć, spliffy na zwałę palę
Jak patrzysz na mnie, wcale szans nie widzisz na zmianę
To ten stan, bessa, czuję się jak gówno
Ale jak na mnie wdepniesz, to nie będziesz miał szczęścia
Jedyna głębsza refleksja
Wkładam fiuta w czarną dziurę i pierdolę wszechświat
Schudłem jak Kajtek ej
(sprawy) później załatwię ej
(słowa) burdel pod czapkę, się duszę i kaszlę ej
Kruszę to w kartce, ziombel, znów psuję szansę od niej
Wkurwienie - znam je dobrze, sumienie - mam je wogle?
Stówy jak te dychy lecą, zgubi nie na niby mnie to
Najwyższy czas przystopować, próby tu na niczym pełzną
Brak kontaktu, chyba że chcesz zgonić mi towar
Nie mam tele, w sensie nie chcę się zmobilizować

[Bridge x2]
Wraca w snach syf, które moje oczy tu widziały
Bracia strach przyjadą po moje wory pod oczami
Kaca mam, przed chwilą demony tu do drzwi pukały
Zamarzam ciągle przeziębiony, złą sławą owiany

[Refren x2]
Uśmiech nie pasuje mi do twarzy dziś
Oprócz tego wszystko zgadza się
Nie pomógł joint, nie pomoże nikt
Kolejną noc nie śpię, żeby przespać dzień
Tekst i adnotacje Rap Genius Polska