Zero (POL)
Viper Room
To chyba długi karmiczne, bo stoję w połowie drogi
Między rechotem gawiedzi i ciszą łóżek polowych
Bez nędzy nie ma utopii i bez motłochu samotni
Bez złotej w duszy podkowy nie da się pojąć ciemności
W jedną do studni Inferna: dziewiąty krąg neonowych znaków
Że tędy do piekła prosto bez żadnych obwodnic
W drugą się drepcze po węglach i wężach, aż do pokory
Z powrotem na peryferia, w ramiona łagodnej nocy
Ja wciąż jak Košek kodów szukam
Jak Wölfli z drobin jaskrawych łez aniołów
Zbijam odświętne schody
Długi jest czas na pozór - rządy miłości: Korynt
Ty możesz cel i powód mieć, ale u stóp kłody
Obrzydzą marsz do domu, kiedy ze ścieżki zboczysz
Kto pyta i tak błądzi, by we własne nogi wiarę miał
Martwy z grobu wyjdzie jak z larwy motyl
Kiedy go z warty zwolni głos, który zmierzch idoli
Wieści jak szkarłat Bosry; z Edomu krew wytłoczyn
Aż do ostatniej kropli, aż do ostatniej dawki
W życiu dostatnim tak, by się jak Jezus sam
Albo jak jego syn poczuć wdychając strach
Który się pcha do żył ze snem, co tysiąc lat
Się teraz będzie śnił - choć życie dobry start ma
Lot to kilka chwil: czy świat był dobry dla mnie?
Fabuła nośna tak, by oprzeć na niej film?
Viper
Viper
Viper
Viper room
X2

To miasto mnie wciąga jak wenflon
Wytartą podeszwą popycham ulice
Jak świat, co się zakręcił z łezką na oku
- pode mną - ja stoję, on idzie
Nie chciałem dorastać, a zresztą...
Znasz antidotum na taką truciznę
Gdy ściany napierają zewsząd
A w sercu się jarzą pustynie
X2

[odgłosy z raportu o śmierci Rivera Phoenixa oraz nagranie, na którym Joaquin Phoenix dzwoni po karetkę]

Ja pod powiekami mam teflon
I spojrzenie dzikie, co kąsa jak żmije
I niczego nie chcę na pewno:
Wszystko na kredyt, na słowo, na chwilę
Choć zasypiam w tobie jak dziecko
Zmęczone by rzeką podobną morfinie
Popłynąć gdzieś w górę daleko
Najdalej jak to możliwe...