Zero (POL)
Jaguary
[zwrotka 1]
Mam tego dosyć, a ty?
Tu złotem obsypią cię wilki
Ich światy budowane z liczb
Łapy położą na wszystkim
Kamienie łkają jak sfory psów
Gdy po zapachu poznają łup
Czemu ubogi nie żyje jak król?
Skoro się diabeł umościł jak Bóg tu
Buntu chcę! cicho zaczyna się szmerem w podziemiach
I niesie się lekko po węzłach
I dalej schodami do klatek i mieszkań
Na dachy, po piętrach, z poddaszy i mansard nędarzy
Na patia bogaczy
To prawda, co żebrze o trochę uwagi niezauważalna!
Ponad horyzontem niebo
Gdyby anioł uniósł wieko - zresztą...
Gwiazdy mi nic nie powiedzą
Szum rodzi hałas, a potem echo
Nikt nie odpowiada - Szeol
Znowu się powtarzam - Szeol
Znowu sygnał i ta niemoc
Z drugiej strony cisza - ZERO!
Sześć tysięcy lat nad brzegiem morza
W skale wykuwałem sagi
Oddaj mi ten czas - oddaj!!!
Nie mogę dłużej tak żyć
Nie mogę przestać
Popatrz:
Jak chwytam się brzytwy i rzucam się w otchłań
Jak rzucam się w otchłań - zły - bo nie odpowiada mi nikt
[bridge]
Oszukał mnie świat
Jutro i tak zaufam mu znów
Kładę się sam
Tylko ściany słuchają tych słów
Nie goni mnie czas
Mam myśli zamknięte na klucz
Sen na mnie opada, opada i... zabiera cały ból

[zwrotka 2]
Może ktoś to w końcu zdejmie ze mnie
Zedrze niczym skórę i zabierze
Biegnę po coś więcej
Ale marne szanse na to, że zobaczę metę
Nie widzę siebie za żadnym zakrętem...
Za dziesięć, dziewięć osiem, siedem, sześć
Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden - nie wiem
Ile jeszcze mi się uda znieść
Myśli zostawiają słowa w tyle
Te przyziemne stają najgłębsze
Język nie jest siatką na motyle
Znowu o to walczę z podniebieniem
Znowu o to walczę
Przecież za wygraną mógłbym dać już dawno pewnie
Chwilę rytm wybijam palcem jeszcze
Ale wiem już że to raczej beznadziejne
Już nie patrzę na kamienie u stóp
Głos na taśmie brzmi jak jakiś upiór
Niewyraźne, blade cienie uczuć
Głoszą prawdę zza tumanów kurzu
Negatywy wywołane z duchów
Nie rozumiesz? - no to chodź i spróbuj
Dzielą nas tylko dioramy gruzu
- klatka łapie jaguary w ruchu