Filipek
Martwa Strefa
[Zwrotka 1]
Za parę durnych gestów byłem gotów zabijać
Pieprzony mały dzieciak na miłość chciał się patrzyć
Za karę ze snów został mi tylko miraż
Wypchany, kurwa, plecak paruletnich doświadczeń
Za parę słów, człowieniu, byłem gotów uwierzyć
Że będę się budził przy kimś, mając w brzuchu motyle
Najdalej kwartał temu żyłem tu jak należy
Dysygnując swój czas na romantyczne chwile
Za parę swoich planów byłem gotów stać w pionie
Mimo tęsknoty z wódą, wymieszaną jak cement
Znam skalę swoich żalów, gdy Twój życiorys płonie
A wyjebka na wszystko przysłania Ci tremę
Za parę tych obietnic, które utkwiły w sercu
Umiałem pozamieniać realizm na optymizm
Brałem je do kolekcji, dołączałem je do wersów
By dziś bać się spojrzeć, co kryło się za nimi

[Refren]
Ambiwalentny człowiek nie może robić rapu
Bo ciągle miesza tory swoich życiowych ścieżek
Nie wiem już sam, co czuję, jaki posiadam status
Uczuć, które wciąż w sobie chowam, czy nie są równe zerze
Ambiwalentny człowiek nie może robić rapu
Bo ciągle miesza tory swoich życiowych ścieżek
Nie wiem już sam, co czuję, jaki posiadam status
Uczuć, które wciąż w sobie chowam, czy nie są równe zerze
[Zwrotka 2]
Na mic'u masz tu speca od nadziej, fatamorgan
Co nigdy, ziom, nie umiał w swoim stadzie podążać
Aberacja przy kartce, wspomagane Nescafe
Poważnych słow wyparcie, schowałem je za rapem
Tak bałem się imercji, że zgubił mnie wir życia
Niechęć do dekadencji odrzuciła stos pytań
Miałe twardy charakter, ona jeszcze twardszy, ziombel
Zgubiliśmy na bank tym, kurwa, zdrowy rozsądek
Były wciąż komplikacje, prysły te wszystkie magie
Walka o dominację, słowo "kocham" już rzadziej
Blagier ze złym podejściem, co znał się na kochaniu
Lecz miał złamane serce juz po pierwszym rozstaniu
Później coś pierdoliłem, że to fantasmagorie
To całe wspólne miejsce, w drugiej osobie przystań
Że to niby na siłę, a znam swoją historię
Wciąz, kurwa, za tym tęsknię, chociaż wstyd mi przyznać

[Refren]
Ambiwalentny człowiek nie może robić rapu
Bo ciągle miesza tory swoich życiowych ścieżek
Nie wiem już sam, co czuję, jaki posiadam status
Uczuć, które wciąż w sobie chowam, czy nie są równe zerze
Ambiwalentny człowiek nie może robić rapu
Bo ciągle miesza tory swoich życiowych ścieżek
Nie wiem już sam, co czuję, jaki posiadam status
Uczuć, które wciąż w sobie chowam, czy nie są równe zerze
[Zwrotka 3]
Wodospad potu wylany, by coś tu znaczyć
Na rozkaz gotów rozpierdolić tych graczy
Co wchodzą w dupę fejmom zamiast pisać kawałki
Oni przed kompem, kurwa, ja jeździłem na walki
Szczytu, na który wejdę, nie dojrzy dalekowidz
Ja przytup mam, to pewne i nie gram dalej o nic
Do mety wpadłem dobić, zaznaczyć swój tu przebieg
Wiem, jaki jest sylogizm pracy i wiary w siebie
Fakers do hedonistów, róbcie od rapu przerwę
Nie praw mi moralizmów, bo wiem, co tu przeszedłem
Pierdolę autorytety na każdej płaszczyźnie
Mentorów i notabli, bez ich rapu będę błyszczeć
Jak coś tu odpierdolę, to przyznam się na tracku
Dostałem twardą szkołę, w której nie zdajesz matur
Lekcje były w chuj długie, wykładowca brutalny
Wiem, że z tej szansy drugiej nie zmarnuję, ogarnij

[Refren]
Ambiwalentny człowiek nie może robić rapu
Bo ciągle miesza tory swoich życiowych ścieżek
Nie wiem już sam, co czuję, jaki posiadam status
Uczuć, które wciąż w sobie chowam, czy nie są równe zerze