Firma
Kropka nad i
[Zwrotka 1: Tadek]
Że nie był twoim wspólnikiem, powiedz lepiej Fokusowi
Lataliście razem, brałeś wszystko, co zarobił
Później wyjazd do Londynu, rozliczenie zapomniane
Przyszedł ciebie lać na koncert, to broniłem cię z Romanem
I nie chodzi tylko o mnie, nie o hajs i nie o towar
Tylko że nigdy nie mogłeś dotrzymać słowa
Mówisz żeś nie był wspólnikiem i tłumaczę: "Nie ma sprawy" Przytoczyłem tu epizod z właścicielem Fiata Bravy
Powróciłeś do ulicy, mimo że cisnąłeś z nią
Bardzo dobrze twoje bluzgi pamięta Nowy Sącz
Nie rozumiesz, o czym mówię? Namalować ci obrazek?
Bardzo trafnie zripostował twoje pierdolenie kazet
Przykład interesu z tobą skwituję dzisiaj śmiechem
Opowiem w kilku słowach, jak było z twoim sklepem
Było najpierw trzech do spółki nagle został tylko jeden
Pryżu nigdy nie zapłacił z każdym kolejnym miechem
Jaki biedny był on wtedy, choć mieliśmy hajs z koncertów
Te pieniądze mi starczały, bym z rodziną żył bez przeszkód

[Zwrotka 2: Bosski Roman]
Ja porządny od lat jestem i przeciwko kurwom zawsze
To ty podkulałeś ogon z zasadami wciąż na bakier
Chcesz nazywać mnie pajacem? Za lata pomocy z Tadziem?
Ostatni raz czas mój tracę, bo przeciwnik z ciebie żaden
Kłamiesz fanom w żywe oczy, domniemane sprawy w sądzie
Pokaż tu choć jeden pozew, a nie obrażaj nam mordę
Pojebało się od hajsu tobie, wciąż go tutaj wisisz
Diss jest za to, że publicznie dłuższy czas już sobie szydzisz
Lekcje odbierz, nie zaczepiaj nigdy więcej naszej Firmy
Bo nie skończy się na rapie ani na rozbiciu szyby
Mogę Morski być od dzisiaj, pływanie to moja pasja
Ty będziesz Filarem z waty tutaj już do końca świata
Wystawiłeś swego brata, kota ogonem odwracasz
Myślałem, że się zmieniłeś, lecz ty dalej na dół spadasz
Sukces to nie super sprzedaż ani milionowe wejścia
Sukces – móc popatrzeć w oczy, nawet po marnych odejściach
Pożyczyłem tobie kasę, pokochałem cię jak brata
Czy dowodem tej miłości jest anulowana spłata?
Może dowodem ma być charakterne się spłacenie
Skoro tyle masz kapuchy, co ci szkodzi oddać mienie?
Nie zazdroszczę ci sukcesu, ja na co dzień mam swój sukces
Pomagając w swych projektach kasa mnie nie cieszy, głupcze
Za to ty kwitem napychasz się po tych swoich płytach
Które robi dla idei zakłamany hipokryta
Ani zazdrość, ani zawiść, rozliczenie faktów
Nigdy tego nie zrozumiesz, bo nie widzisz swoich kwasów
[Zwrotka 3: Tadek]
Argumentem jest milczenie przez nas rzekomo przerwane
Niby właśnie przez to nie rozliczasz się z Romanem
Szybko tu opowiem o tym przerwaniu milczenia
Był tu pewnego razu twój kolega
Zdał nam relacje o twoich urojeniach
Dzień po twym odejściu nam to wszystko opowiedział
Także to twoje gadanie tyle z prawdą ma wspólnego
Co reszta argumentów Filara złamanego
Z JP to śmieszna historia, miło, że zacząłeś temat
Opowiedz może o Kalim, co nic zrobić nigdy nie chciał
I twój wcześniejszy pomysł marki poruszy ta zwrotka
Na liście wspólników nie było mnie, Romka, Popka
Jedna rzecz, którą gubisz – jeszcze ci przypomnę
Przyjacielskie wymagania miałeś zawsze jednostronne
Wyłamałeś się z zespołu, który zawsze ciebie bronił
Nawet jak coś nabroiłeś, poza grono nie wynosił
Mówisz o Firmie "dziecko", a o sobie "ojciec"
Czyli dziecko zostawiłeś będąc łasym na pieniądze
Powiązanie rymu z faktem jest dla mnie najważniejsze
Ty oceniasz poziom rapu, tłumaczysz się beznadziejnie
Tak samo z tym ojcostwem przyszywanym
Mogę nazwać cię ojczymem, a i to jest naciągane
To, co w twojej głowie chorej, czyni Firmy ciebie ojcem
To jest fakt, że tak nazwałem wspólny track na Volcie
Przez te naście lat był zawsze z tobą problem
Zawsze był problem, gdy chodziło o pieniądze
Jakoś nie wspominasz lat, kiedy ty miałeś grubo
Jakoś nie wspominasz lat, kiedy to ja miałem chudo
Jakoś nie wspominasz lat, kiedy mieliśmy po równo
Zawsze wszyscy byli winni, tylko nie ty
Coraz śmieszniej jest, gdy słucham kolejnych twoich wersów
Popek pierwszy z tobą cisnął, nie mów o praniu beretów
[Zwrotka 4: Bosski Roman]
Weź opowiedz swoim fanom – pod celą jadłeś ecstasy
Potem wychodziłeś z ciała i miałeś dziwne obrazy
Potem złodziei na śląsku prosiłeś, by już nie kradli
Tylko z tobą wyszli z ciała wpierdalając te ecstasy
Ja mam na to wszystko słupów, nie boję się konfrontacji
To twoja teoria, a nie nasza ma poważne braki
Nie siedziałem, z czego kurwa ja się bardzo zawsze cieszę
Lecz pomagam ludziom, mam zasady, a nie wciągam krechę
Ja poznałem opowieści, jaki z ciebie był charakter
Kiedy furę ci ukradli, cały kryminał miał bankiet
Jeśli chcesz rozliczać ludzi na podstawie kryminału
Mam tu wielu twoich fanów, co prawdę o tobie znają
U złodziei masz szacunek, Kraków zna się i się śmieje
Bo dla szacunku i ziomków ty także byłeś złodziejem
Masz problemy za koszulkę – to był żart, ty grałeś w chuja
Umorzyłem tobie długów masę, a ty w ciąż masz gula
Telefonu nie odbierał miesiąc zasadowy pętak
Wynająłeś sobie dom, ja w trzydziestu siedmiu metrach
Więc nie pierdol mi tu Filar o jakichś apartamentach
Bo ci załatwiłem lokum, gdzie za darmo mogłeś mieszkać
Będąc wychudzonym klaunem ty mnie chcesz nazywać downem?
Nie masz lepszych argumentów, by rozprawić się z Romanem?
Po tym, co ty wpierdoliłeś w siebie przez te lata wszystkie
W mózgu papkę masz i głupa palisz... mały chłystek
Zaraz po twoim odejściu chciałem pozałatwiać sprawy
Nie odbierał telefonu wielki brat niezwykle prawy
Olał moje wszystkie maile, olał moje SMS-y
Chciałem to załatwić w cztery oczy, lecz ty nie niestety
Chciałeś publicznych rozwiązać zaczepiając nas od dawna
Umiesz brać na litość ludzi śmiejąc się, że ja mam downa
Nie byłoby tej afery, gdybyś schował ego chore
I pokonał te kobiece pojebane twe nastroje
I w tym dissie nie chodziło, aby zrażać twoich fanów
Robisz rap swój zajebisty, ale ogłupiasz tumanów
Nie byłoby twoich smrodów, nie byłoby też reakcji
Pokazujesz tylko, jak przez lata szanowałeś braci
Kiedy tworzyliśmy JP, ty kucharzem byłeś w Anglii
Gdy prosiłem cię o wsparcie, wolałeś smażyć talarki
Potem, kiedy powróciłeś, nie wykazywałeś werwy
Ja ciężko zapierdalałem, ty tylko brałeś tantiemy
[Zwrotka 5: Tadek]
Podoba mi się bardzo twój donos w kwestii mąki
Stary numer z rękawicą nigdy nie szedł tam, gdzie ziomki
Dla ziomków po kosztach jak i oferty dla ciebie
W przeciwieństwie do ciebie korzystał z tego niejeden
Nasze zarzuty to fakty, czyny, słowa
Twoje zarzuty fabrykuje chora głowa
Gdzie się pojawiłeś – problemy, zaognienia
Kilku takich jak Bas Tajpan dzisiaj ma miłe wspomnienia
I próbujesz coś pierdolić o gadaniu za plecami
Myśmy ciebie tłumaczyli i problemy odkręcali
Gdy siedziałem w kabarynie, przecież wiecie, za kim jestem
To, że spóźnisz się na pociąg, było dla ciebie problemem
Przez rok nagrał płyty dwie, a trzy właściwie
W życiu tylu zwrotek nie nagrał na Firmę
Czy to dla naszych słuchaczy nie jest trochę dziwne?
Czy nie widać, że ten Filar kieruje się egoizmem?
Teraz, gdy na siebie robi i robią jeszcze inni
To jest teraz elegancki, pracowity i prawilny
Jeśli komuś nie przeszkadza, że ktoś splamił się oszustwem
To niech słucha tych refrenów wzorowanych na Stachurskim
Mówisz, że byłeś Filarem tych, co ciebie karmili
Wybaczali twoje błędy, w twoją przemianę wierzyli
My milczeliśmy dwa lata, zamiast prawdą ściąć ci głowę
To jest Filar, dojazdówka, piąte koło zapasowe
Kiedy odnalazłem misję w hołdzie dla polskiej historii
Ty pierdolisz coś od rzeczy, że chcesz coś dla hajsu robić
Krzyczałeś: "Nie chcę ulicy!", krzyczałeś, że nie chcesz tego
Jednak wróciłeś po hajs ze świata ulicznego
Dziwnie bagatelizujesz, ile razy ci pomogłem
Dziwne bajki opowiadasz o powstaniu JP
"Apartamenty" mówisz, Filarze z waty?
Mam takie jak ty auto, tylko spłacam za nie raty
Śmieją się z dwóch tygodni, mówisz: "To jest fajny motyw"
Pewnie się najgłośniej śmieją ci, co grzali za głupoty
Nie rób ze mnie polityka, bo twój poziom dotknie zera
Nie jest politykiem ten, co mówi o bohaterach!

[Zwrotka 6: Bosski Roman]
Nóż w plecy i zaskoczenie ty nazywasz formalnością
Powiedz szczerze przez te lata, co się stało z twą godnością
Kto używa Skype'a w takich sprawach – kurwa, tego nie wiem
Przyznaj, że szacunku brakło ci i też, że jesteś leniem
Z prawdą ciężko dyskutować, ciężko się ustosunkować
Więc na żale bierze ludzi kolejny raz ścięta głowa
Udowadniać nic na siłę nie muszę twoim gimbusom
Sprute dzieci internetu tego składu nie poruszą
Widać, że coś jest na rzeczy, bo ogonem kręcisz kota
Zazdrość, zawiść oraz sukces – o takich powodach szlochasz
Zmanipulowana litość, a nie faktów rozliczenie
Pomijasz istotne sprawy, zagłuszając fajnym brzmieniem
Zaczepiałeś nas publicznie, twoje usta sieją ferment
Znam cię nazbyt wiele Filar i odbieram to wymiernie
Rap twój ma wysoki poziom i dla ciebie jest czołówka
Nie wywyższaj się i nie szydź, bo to przerost tego głupka
Miałeś gula przez lat tyle i ja też się pomyliłem
Mając ciebie za kamrata, a ty ciągle się dusiłeś
Możesz lepszy być, lepszy się czuć, zapewniam, mam swój sukces
I nie chciałem tego dissu, ale Firma się nie ugnie
Poruszyłeś sam tę kwestię, my nad "i" stawiamy kropkę
Nie będziesz szkalował Firmy będąc zakłamanym ziomkiem
Jednak tutaj walkę kończę, aby nikt z was nie pomyślał
Że nie mamy tu co robić, tylko ciągle pisać dissa
Życzę ci sukcesów wielkich, ale kurwa nigdy więcej
Nie smrodź się do Firmy, bowiem masz za brudne na to ręce
Buduj sukces dobrym rapem, nie zaczepiaj dobrych ekip
Bo ulica zna cię dobrze, zasadom nie byłeś wierny
Potrafisz powiedzieć "zazdrość", potrafisz powiedzieć "kłamią"
Z argumentem nie ma walki, bo walkę toczysz przegraną
I choć miałbym mieć tylko czerwony pasek na YouTubie
To jak było tu naprawdę, wiedzą już porządni ludzie
I choć mieliby odwrócić się tu wszyscy w swej ułuzie
Ja będę walczył do końca, jeśli ktoś mnie oszkaluje
Teraz kończę, trzymam kciuki, że robić rap zaczniesz taki
Że nie będą wyszydzane kolejne dobre chłopaki