Piotr Cartman
Babadook
[Intro]
Co tam się, kurwa, dzieje?
(Babadook, Babadook)
(styx, styx, styx, styx, styx, styx, styx, styx, styx, styxbottledwater)

[Zwrotka]
W nocy patrz pod łóżko, lepiej zerknij, co jest pod nim
Kiedy zaśniesz, czarna łapa rozpocznie gilgotki
Nie otwieraj oczu, ktoś siedzi na końcu kołdry
Jak odjedziesz, no to już we wnętrzu czarnej wołgi i
Ciarki na plecach, strach jest miłością, przez to nigdy nie wyjdę na prostą
Świat jest krzywy, jeżdżę po sobie, autodestroy jak autostop, w chuju
Wszystko mi wolno, chcę tak całe życie
Wszystko mi wolno, ale najwolniej to mi idzie
Jebać presję, muszę mieć wczutę, inaczej nie składam
Nie puknę się w czoło, puknąłbym Morticię Addams
A ten Styx to bardziej firma pogrzebowa, a nie trap
Pochowaliśmy się w sobie już od najmłodszych lat
Także sorry, nie jestem zbytnio skory do rozmów
Jestem wyrzutkiem bez powodu, bo tak wyszło, tak po prostu
Chcesz ode mnie, żebym wiecznie miał depresję i krzyczał
A niewiele osób spyta: "Wszystko dobrze? Co tam słychać?"
Nie chciałbym Cię bardziej straszyć, siostro, bracie
Ale myślę, że masz Babadooka w szafie
Chciałbym pomóc, ale sam też nie potrafię
Mój siedzi w mojej, odkąd byłem w trzeciej klasie
Plecak na bary, autobus, kanary i mnie za rękę prowadził do szkoły
Z czasem przywykłem, jestem z nim zaprzyjaźniony
Jeden z garstki, którzy przy mnie pozostali
Paru wie jak się zachować - nie to, co pozostali
Wyjebane, od jakiegoś czasu raczej don't care
Nie są warci Ci, co się rozmienili na drobne
Czasem charczą do mnie, jakby przewijali w jidysz
Ale w chuju mam już, czy mnie kochasz, czy mnie nienawidzisz
Bo uśmiecham się jak Terrifier, patrząc okiem Baby Wangi
Miałaś lekkie obyczaje, ja miałem ciężkie poranki
Teraz wstaję, kiedy księżyc mi wpada przez okno
I zamykam go w źrenicy, jebiąc życie płynę pod prąd (uuu)
Znowu otchłań zerka we mnie: "Co tam słychać?"
W sumie wszystko tak jak było, odwieczny banita
I się szlajam, szukając wrażeń - dziecko Warszawy (styx)
Co mnie nie zabije, to chociaż rozbawi
Kurwo