Kaczor BRS
Będzie dobrze
[Zwrotka 1: Kaczor BRS]
Wszystko ułoży się bracie, chyba że padnie na cycki
Prokurator, policjanty, mordo ściągają odciski
Kręci się łza, jesteś sam, ruszaj atak, choć podążasz ciemnym lasem
Wszystko możesz poukładać, poukładasz i dasz rade
Stałem sam, trener strzelać kazał mi tutaj rzut wolny
Życie o własny oplatam, bez paska nie nosisz spodni
Do oka wsypuje soli, Popalone Styki jazda
Dziewczyny co lubią ogień, ci co duszą się na klatkach
Kaczor Barska tu wśród nędzy, w rzecze zamrożonej toniesz
Serce mocno zbite lodem, indywidualnie ziomek
Różnie bywa, będzie dobrze, masz charakter no to akcja
Policjanty które biły kontra melanż, dzieciak Barska
Na oczach czarna opaska, wąsy wściekłe w dyliżansach
Matula ciemna kaplica no i brama ostrobramska

[Refren: Kaczor BRS]
Mówią: "Się ułoży", kto podłoży nogę wpadnie
Kują róży kolce, podejdź, uważaj kagańce
Widzę ciemny parter, nad ranem pod bramą tancerz
Sypią jak domino, witam tu, gdzie śliski parkiet

[Zwrotka 2: Intruz]
Pizda, jak nie spróbujesz, wtedy jesteś kulawy
Najważniejsze, że okazujesz chęci poprawy
Będzie git, ryju albo z ciebie będzie ziomal
Albo wjedzie psychiatryk - Wodociągowa
Oby kurwa było git nim wpierdoli
Bo nie obojętne mi, kto te dzieci wychowa
Hola, hola ty babola nie zajeb bo cię wygwiżdżą
Powiedz im, że błędy albo uczą albo niszczą
Tak, że wszyscy się odwrócą kurwa, jak nic nie robisz
Się nie boisz będzie git, ufam ci, że w to nie wątpisz
Pierdole wasz cyrk, wasze małpki i rowerki
Każdy słuchacz mój to VIP, gdzie rap bez pozerki
Będzie git jak nie nadepniesz nikomu na odcisk
Dla mnie te linijki to niewymyślony komiks
Ciągle mam szczękościsk przez te kurwy, a nie kryształ
Będzie git, albo pocisk, na falstarcie wystrzał
[Refren: Kaczor BRS]
Mówią: "Się ułoży", kto podłoży nogę wpadnie
Kują róży kolce, podejdź, uważaj kagańce
Widzę ciemny parter, nad ranem pod bramą tancerz
Sypią jak domino, witam tu, gdzie śliski parkiet

[Zwrotka 3: Ace]
Niby miało się ułożyć, a znów jestem sam
Mieliśmy niby być braćmi, zachowałeś się jak Kain
Podawałem rękę ludziom, choć nie jeden napluł w twarz
To życie mnie doświadczyło, dziś już brak miejsca dla Was
Z toczenia wytleniłem już nie jeden chwast
Temida zasłania oczy, gdy rozliczeń czas
Ludzie mają dziś tendencję do afektacji
Uczucie znaczą tyle, co reakcje na fejsie
Co pseudo przekonania, brakuje im krzty racji
Nic nie pozostanie, gdy pęknie cyfrowe serce
Pokolenie Instagrama, każdy od innych chcę więcej
To zawiść w powietrzu dusi mnie jak smog
Wszędzie uśmiechnięte maski, ale co nieszczęście
Ja chce tylko uciec stąd