Kaczor BRS
Żółć
[Zwrotka 1: Kaczor BRS]
Listy, donosy, choć czerwone nosy
Głupoty, i loty i strzelają z procy
Jadą parowozy, to turbo dla cioty
Za pazuchą kosy, kombajnem pod oczy
Podajcie machory, a kto tu pierdoli
Detoks przymusowy a nos Maradony
Upadasz na ziemie i czacha cię boli
Witamy cie w mieście, uliczne rozgrywki
Za plecami ręce, na lipach pociski
Wgląd do papierów i padasz na cycki
Duszą się sadzą, wpierdala ich grizzly
Tak to wygląda, gnije czarna plomba
Kłapiecie, kłapiecie i nic tu nie wiecie
Recoba Bajlando, dolary w saszecie
Życie ludzi kąsa jak nożownik kosą
Krąży echosonda, się plują, donoszą
Dziurawa ta torba w zimnej nogi moczą
Bez sumienia lecisz z odebraną mową
Styki się palą jak blant po apelu
Uda się ziomek, ćśś, nic nie mów!
Bomba wysadza tu czterech saperów
Przeprawa przez morze na łajbie bez steru
Lecę, lecę, lecę, coraz więcej nas tu wszędzie
Kto ma w głowie tutaj przester, urywa gordyjski węzeł
Z dupy dałeś, nic tu kurwa się nie dzieje bez przyczyny
Cała Polska leci z nami, elo popalone styki!

[Refren: Rest Dixon37]
To o tych co zdradzili
I o tych co się śmiali za plecami
Dziś stoję dalej silny
Się pogoiły wszystkie rany
To o tych co zdradzili
I o tych co się śmiali za plecami
Dziś stoję dalej silny
Się pogoiły wszystkie rany

[Zwrotka 2: Kaczor BRS]
Spadają korony i wychodzi prawda
Czytane papiery, wychyla się szklanka
Pogonić bażanta, zalewają brzegi
Połyka kanarka tu kocur przebiegły
Na niebie znów sępy a psiarnia tu krąży
Spadają badejki i strzelają koronki
Podwójne zawiasy, o co tutaj chodzi
Ja lecę z wyrokiem za dwa samochody
Z baldachy rura strzeliła i hukła
Wybiła ci półkę brutalna, okrutna
Po kolana błoto, nie odkręcaj kurka
Bo zęby wykurwią, pod butem borówka
Co to za akcja jak kryjesz kochankę
Tak samo jak ona masz sumienie czarne
Połyka cię tu lew i urywasz szklankę
Uciekasz po ciemku i połykasz siarkę
Spadają koronki jak jesienią liście
Urwanych paznokci wiaderko, was niszczę
Popalone korki kontra kurwy chytre
Spadacie do wody, piorun w czachę błyśnie
I tak to wygląda bo życie brutalne
Tyle ile lejesz przelewa się w szklance
Widziałem w twym oku niczym byś miał jaskrę
Upadasz moralnie i gasisz latarnie
Wylewa się prawda i przecina kłódka
Oszukujesz ludzi, osmolona lufka
Twój język ucięty, spalona karkówka
Zalewają brzegi, nabita dwururka
Nie gadaj siedź w ciszy, gdy milczysz to złoto
Wyroki przybite w końcu wyjdziesz mordo
Pod stopami błoto i krew się tu jątrzy
Zesrane ochronki, jebany list gończy

[Refren: Rest Dixon37]
To o tych co zdradzili
I o tych co się śmiali za plecami
Dziś stoję dalej silny
Się pogoiły wszystkie rany
To o tych co zdradzili
I o tych co się śmiali za plecami
Dziś stoję dalej silny
Się pogoiły wszystkie rany