Szpaku
Zespół Cotarda
[Zwrotka 1: 27.FUCKDEMONS]
Chciałbym zapomnieć o rzeczach, co ciągle we mnie siedzą
Dla mnie te złe nawyki to przejebany przerost
Zawiodłem się na sobie, bo ufałem złym ludziom
Nie wierzę przez to w miłość i pewnie to brzmi głupio
Mam w chuju, co se myślą, uśmiechy na wyzwiskach
Wiesz jakie to uczucie, kiedy stres Ciebie ściska?
Bez ruchu w moim łóżku, sięgam powoli piekła
Ah, już nie poczuję szczęścia...
Tabletka o dziesiątej, a w głowie toczę wojnę
Rany w podświadomości, rany na mojej mordzie
Telefon w trybie offline, niе obchodzi mnie moda
Bo zawsze byłem typеm, co wolał siedzieć w kątach
Kaptur na moją banię, niezjedzone śniadanie
Nic w siebie już nie zmieszczę, bo przepełniony bagnem
Aniele Stróżu, czuwaj, bo nie wiem, co odjebię
Miałem przy sobie bliskich, a dzisiaj każdy w niebie
Zamarza mi całe ciało, nie dlatego, że jest zima
Tylko nikt nie dał mi ognia, który dałby drugie życie
Wiem, że liczenie na kogoś nie za bardzo coś podziała
Bo nie ma drugiego jak ja, jestem pojebanym świrem
Wylewam rany na smutki, mój czas życia jest za krótki
Żeby nie patrzeć za okno, świat jest cały pełen pustki
Dzwonisz, nie wydusisz słowa i wybuchasz płaczem od tak
Miało wszystko być inaczej, a to tylko Twoja wola
[Przejście: 27.FUCKDEMONS]
Na wszystko potrzeba czasu (na wszystko potrzeba czasu)
Czaszki po umarłych ludziach (czaszki po umarłych ludziach)
Nigdy nie podpiszę paktu (nigdy nie podpiszę paktu)
Mogłem nie zobaczyć jutra...
No bo nie miałem w planach wychodzić na światło dzienne
Powiedz, co to we mnie krzyczy, w moim lustrze, w mej łazience?
I powiedz, kogo Ty widzisz, kiedy spotykasz się ze mną?
Czy traktujesz poważnie, czy traktujesz mnie serio?

[Zwrotka 2: Szpaku]
Tutaj amor siedzi w czołgu, ma bazukę oraz granat
Nie ma tu miłości, chcesz, zostaniesz rozjebana
Od tematu pchanego w sreberku po własną wytwórnię
Z piętnastolatkiem, który żuje mainstream jak gumę
Leci Polo G, GBE i "3HUNNA"
Najebany słucham Chiefa, z dłoni robię airguna (pow, pow)
Na numerach krzyczę, żebyś walczył o marzenia
W międzyczasie się poddaję, nie mam dnia bez upodlenia
Nie gniecie kasa (kocham zarabiać), nie gniecie sława (kochana trawa)
Zjada mnie widmo, co nie daje mi tu z łóżka wstawać
Łapie mnie atak, dzwonię po taksę na OIOM
Trzeci raz w tym tygodniu, mówią, że mi nie pomogą
Porządnie nie paliło Ci się nigdy pod dupą
A pierdolisz o zasadach, które tu nie funkcjonują
Mmm, ciągle grzałem jak The North Face
Jestem demonem, odkąd nie ma Cię koło mnie
Witam w świecie, gdzie raperzy to maszynki do melodyjek
I wolę to, niż słuchać, co tu jest prawdziwe
[Outro: 27.FUCKDEMONS]
Posłuchaj, laska umierała w mojej szkole mi na rękach
Bo przedawkowała leki, dlatego ciągle już pękam
Nienawidzę, kurwa, ludzi, którzy krzywdzą, kurwa, wszystkich
To jest rap dla pokrzywdzonych, bo mam w piździe duże pliki