Tau
Ostatni taniec
Możesz tańczyć, bo tańczyć się da
Życie nie jest zabawą i tak

[Refren: Tau]
Możesz tańczyć, i tańcz
Lecz pamiętaj, że wróci nasz Pan
Może tańczysz, dla zła
Opamiętaj sie póki masz czas

[Zwrotka 1: Tau]
Wjeżdżam pod klub wieczorem
Gramy koncert, wchodzę, a tam ostre techno za progiem
Moment, może pomyliliśmy drogę? Piotrek!
Manager wisi na iPhonie! Jest problem
Przełożony koncert na piątek, jak to?
Mamy umowę na procent, bierz od nich flotę, spadamy na hotel
I w drodze powrotnej coś zjemy, wychodzę
Albo idźcie ja Was dogonię
Biorę hooker, siadam na dupie
I patrze po klubie jak ludzie się plączą
Chwilę później ścinam maniurę jak
We mnie celuje, świruje coś mocno
Tak wskazuje pazurkiem jak kotek
Myślę, że w sumie nie mogę, mam żonę...
Ale co tam! To jeden taniec, odchodzę od baru
I idę na parkiet - tańczę
[Refren: Tau]

[Zwrotka 2: Tau]
Jest ostro, pisze w drodze wiadomość
Że mogą już jechać wrócę przed północą
Spoko, mam wiadomość zwrotną
Wyłączam telefon, wyłączam świadomość
Nie przejmuje się vibe'm, przejmuję parkiet
Tańczymy salsę już w parze
Ona jest vampem, ja chyba bardziej
I patrzę się na nią jest fajnie, tańczę
Wokół inne naćpane wać panny
Tak nachlane jakby wypiły już wannę
Prawie nagie i zabrane transem i naprane prochem
Zaprawie się w barze, zabawię się bardziej
I nagle piruet i czuję pocałunek, w buzie
Stoję jak wryty! Co ja wyprawiam?
Zresztą, tańczymy

[Refren: Tau]

[Zwrotka 3: Tau]
Ale YOLO już poza kontrolą z Olą i Jolą i Wiolą
Mam odlot, lecę wysoko, zdjąłem spadochron
I zamiast opadać wystrzela mnie w kosmos
Coś nie tak chyba z tą Coca-Colą, pije i pije i bije mnie mocno
Tracę ostrość, w oparach dymu palę Marlboro i jadę jak konno
Idę odpocząć, męczy stroboskop, a ona się wije i wije jak żmiję
Mam wizję jest anakondą i trzyma ten kondon
Za klubem jest Toi Toi, co ja wypiłem, co ja tu robię
Zgubiłem Nokię i potykam się o schodek
Wpadam na pompę i rzygam na spodnie
I gdy się podnoszę on bije mnie w mordę
[Refren: Tau]

[Zwrotka 4: Tau]
Co za upadek, leżę pod klubem
Śmierdzę browarem i śmieją się ludzie
Cuchnę rzygami i leżę naćpany
A ryj mam obity jak w dziesiątej rundzie
Próbuje wstać, ktoś mnie popycha
Chcę mi się lać i rzygać, zdycham!
Wyjazd! Bramkarz kopie mnie jak piłkę
Z wielkim wysiłkiem wychodzę na ulicę
Nic nie widzę, nic nie słyszę
I tylko ten bas dudni za winklem
Piszczy mi w uszach, wszystko się rusza
I ruszam przed siebie na przejście dla pieszych
Jedzie taksówka, widzi ofiarę, a co to Safari?
Na zebrę wyłażę i nagle ktoś łapie mnie w pasie
Tracę równowagę i wpadam pod maskę, upadek!