Tau
Odszukany
Lipcowa noc, czyste niebo pełne gwiazd, siedzę sam
Na słuchawkach znowu dudni rap, piszę track
Rap, co by było gdyby nie on?
Co by było gdybym wypuścił tą kasetę z rąk? Co?
Szare podwórka, szare
Niewiele się zmieniło, tylko teraz kręcą w HD
Pamiętam place zardzewiałych huśtawek
Huśtałem się w strumieniach deszczu, wszystko czarno-białe
Mama wołała na kolację, jeśli miała czym wypełnić garnek prawie zawsze jadłem
Biegałem z sąsiadem po sadzie
Kradłem siatkę jabłek, potem uciekałem jakbym okradł skarbiec
Potem przez siatkę na basen
Żebranie w lunaparku o bilet na atrakcje
Spodnie po bracie, bo tak było taniej
Trzy osoby, jeden pokój, siódme z rzędu mieszkanie
Te mury pod bazarem, ustawka z cyganem żeby ogarnąć coś taniej
Widzę każdą brudną bramę jakbym był tam teraz
I ci menele z koktajlem lejący na trzepak, marzec
Nie miałem nawet słuchawek
Rap słyszałem jak postałem z chłopakami pod garażem, raczej
To z nimi machałem na macie
Zabijałem czas byle nie wracać na chatę, dalej
Smutne wakacje, spędzałem je jak zwykle
Czarne kamienice, półkolonie, socjale
Usypana górka przed szkołą spędziłem tam pół życia, a sanki pożyczałem
I wtedy dostałem kasetę, maglowałem ją jakbym czytał Pismo Święte
Chociaż nie czytałem, przewijałem każdy kawałek ołówkiem, a granie otrzymałem jak jałmużnę
Pęku VETO, WYP3, przeglądałem się w ich rapie jak w zwierciadle
Nigdy nie myślałem, że ktoś miał podobne życie
A mimo to mógł myśleć pozytywnie
Odbierałem każdą radę jak od ojca
Wychowałem się na tekstach w szarych blokach
Rap mnie motywował, dawał nadzieję
By pokonać tą beznadzieję składając słowa
I wtedy sobie obiecałem:
Będę robił rap, który będzie mógł być światłem
W obsranym tunelu zapleśniałych marzeń
Gdzie szczury wyrywają z ust każdy głodny kawałek
Byłem dzieciakiem, który nie miał siły żyć
Ale chciałem dawać innym szansę aby mogli iść
Ja wcale się nie żalę
Ja wcale się nie chwalę
Rozliczam przeszłość by pokazać ci prawdę
Co się stało z rapem?
Przecież każdy raper jest dla dzieci jak bohater
Sennych bajek, brudne ulice jestem ich renegatem
I choć uciekłem z bloków patrzę na łunę nad miastem
Rozdrapuję rany, które Bóg opatrzył plastrem
Kobieta śpi, dziecko spędza wakacje
Lipcowa noc, czyste niebo pełne gwiazd, siedzę sam
Na słuchawkach znowu dudni rap, piszę track
Rap, co by było gdyby nie on?
Co by było gdybym wypuścił tą kasetę z rąk? Co?
Szare podwórka, szare
A w bramach dzieci, które utraciły wiarę
Oszukane, oszukane...