Paweł Bokun
Złote sztućce
[Zwrotka 1]
Słowa jakby kiedyś, gdzieś tam, pogubiły dla mnie jakikolwiek sens
Odkąd jedno czego chcę - rozpieprzać i nie myśleć, czy to komuś widzi się
Rozgościły się wam dawno w piętach moje możliwości do trzaskania zer
Znikną śmiechy jak Heltah Skeltah bezpowrotnie, teraz coraz więcej chcę
Stary pies, kiedy poczuje swój czas, nie będzie wył i darmo tępił kłów
Jak ostatni, schorowany frustrat byle ktoś mu prędko pogłaskał brzuch
Tym się różni dobry hart od kundla, że nie puszcza lejców, tylko wprawia w ruch
I nie stoi w miejscu na podwórkach, gdzie dokoła jedno co się rusza - tylko pół
My rok starsi, ale czy mądrzejsi? Czy zaskoczę? Będę wiedział to za rok
Bo rok wystarczy, żeby być najlepszym i też rok wystarczy, żeby spaść na dno
Koniec farsy, nie chce mi się pastwić nad minionym czasem, odwracam wzrok
Kiedy życie warczy, że by chciało tańczyć, ale wokół nie ma drugiej pary rąk
Mów co u ciebie mordo, jak stoisz z pracą, jak stoisz z forsą
Te dobre czasy, o których trąbią, co drugie rapy są chyba mrzonką, co?
Mów co u ciebie bro – czy ci może sen zbiera z oczu coś?
Czy może też jest ktoś, kto go nie da wziąć i będzie w największy ogień za tobą dąć?

[Refren]
Nie urodziłem się, żeby chować w cień
Talent i siłę na zmianę marzeń chcę
Nie odpuszczę, póki chwytam dech
Zostawiam tuszę, pokpiwam z niej
Mam plany grubsze niż miliard wejść
Niż złote sztućce, Lexus LS
Nie urodziłem się, żeby chować w cień
Talent i siłę na zmianę marzeń chcę
Nie odpuszczę, póki chwytam dech
Zostawiam tuszę, pokpiwam z niej
Mam plany grubsze niż miliard wejść
Niż złote sztućce, Lexus LS

[Zwrotka 2]
Statystyki mi skaczą w górę, jak polski cukier za Dyzmy
Kupię sobie za nie nową furę, w której będę przewozić siksy
Nawet już się z tym nie maskuję odkąd cel wydaje się bliższy
Rapowanie zwrotek za rachunek, sunę wprost z podwórek na wyspy
Chociaż czuję się wciąż jak dureń, coraz bliżej mi do artysty
Żadnych dwójek, żadnych trójek, biorę tylko pięć siódemek na licznik
Skaczą gule jak kombinujesz nie pasując do definicji
Z wielkim bólem to szkaluje w sumie, nawet nijak jest mi wstyd z tym
Kto ci z Polski dał pierwszy rap? I kto z tych gości dziś werwę ma?
Po latach bomby - wygięty wrak, zmurszałe gonty, niech ktoś łapie dach!
Dla waszej troski w dole jestem ja, plus moje ziomki, których mija strach
Za horyzonty obieramy fakt, że nie istnieją proszki, co naprawią was
Złożone ręce do modlitwy? Nie, do zacierania na naiwny cash
Możecie żalić na policji się, możecie zabić, mi nie będzie źle
Jak chcecie bawić, to bawcie mnie, mam dosyć zgagi od słabych ścierw
Już prawie znany, a będzie, wierz mi albo ląduj na deski!

[Refren]
Nie urodziłem się, żeby chować w cień
Talent i siłę na zmianę marzeń chcę
Nie odpuszczę, póki chwytam dech
Zostawiam tuszę, pokpiwam z niej
Mam plany grubsze niż miliard wejść
Niż złote sztućce, Lexus LS
Nie urodziłem się, żeby chować w cień
Talent i siłę na zmianę marzeń chcę
Nie odpuszczę, póki chwytam dech
Zostawiam tuszę, pokpiwam z niej
Mam plany grubsze niż miliard wejść
Niż złote sztućce, Lexus LS