ZET
EVP
Inny level, szukam rozwiązań
Wstręt do wszystkich, a raczej nie chęć być jak oni
To sztuka być sobą
Pośród wszystkich twoich wyborów
Sztuką jest być sobą pośród wszystkich twoich klonów
Stoję w kręgu wiernych, komu?
Oczywiście że mnie
Nie mam ludzi w okół
Którzy przez moment zwątpili w to kim jestem
Albo w to kim chciałbym
Możesz wierzyć w moje słowa, albo i nie
Mijam ulice ciemne jak wasze sumienie
Patrze w wasze oczy, puste jak moje kieszenie
I gardzę waszym podejściem, bo to jest podziemie
Nie chcesz wiedzieć kim jestem, albo co musiałem przeżyć
Oczywiście muszę się zgodzić, są pewnie nie równości
W tym co słyszysz przez nośnik
Ale potraktuj to jak obce, niezidentyfikowane głosy
Tworząc nowy porządek, są rzeczy których nie pojmiesz

Jakieś 5 lat temu nagraliśmy fale dźwiękowe
Które w tobie drogi słuchaczu wzbudzą kontrowersje
Było z nami kilka osób, lekka najba
Nikt do końca nie mógł pojąc co usłyszał
Były to krótkie, słowa wykrzyczane w bólu
I nagle zacząłem wierzyć w voodoo
Byłem pod presją że mógłbym nawet uwierzyć w Cthulhu
I pierdoliłem racjonalizm jak pierdolonych samobójców
Krótko, jak masz pannę bierz ją na smycz
Bo te kurwy tak szybko uczą się gryźć
Ta liryka płaci za wszystko
Przecież płacę za siebie, ja i moje nazwisko
Bawie się fetą i odpowiadam kurwo za pancze
Jak masz rozum to sięgniesz po kartkę
Sięgam po proszki po dragi
Po książki po szmaty
Jestem zepsuty w środku
Jak Polskie 3 dekady
Pokaż mi palcem, Polskie bragga
Jestem zamachowcem, wśród milczących owiec, szarego stada
Mógłbym mówić ğihād ale nie wypada
Tak jak koran robię na ulicach BLAKA BLAKA BLAKA
Poruszam tematy grubsze, niż twoi Newsweekowe traperzy
I uwierz chciałbym w nich uwierzyć, to samo przeżyć
Ale siedzę z głową w książkach nosem w temacie
Czuje odór na kilometr sprzedajnej szmaty
Po dziś dzień, nie wiemy z czym nawiązaliśmy kontakt
Wpadam po raz tysięczny w ten sam temat doznań
I to pytanie, Czy istnieje życie po śmierci?
Ludzki umysł jest zazwyczaj ograniczeni i tępy?
Pytają skąd te wersy
To tylko szkic zdarzeń
Jadłbym ludzkie mięso
Jakby było to moralne
Wśród ludzkich przeżyć
Głębokich wdechów, dziwnych spojrzeń
Patrze na dystans krótki jak moje noże
I słyszę głosy
W którym dialog równa wszystko
Chciałbyś kogoś zabić?
Czy tak po porostu zniknąć?
Tak zwykle nie odpowiadam bo nie ma po co
Będę udawał że jeszcze jestem zdrowo chory
Ponoć dobry, rok odkąd właśnie robię zderzenie ze sceną
Za chwile udowodnią że mam coś wspólnego z antymaterią
Niewidoczny dla większości
Tylko dla tych co czują, lekki powiew świeżości