Pezet
Myśli
[Verse 1]
Nigdy nie modlę się, nie klęczę, nie klepię testamentu
Czasem chcę porozmawiać, ale bez oddźwięku
Czasem wylewam myśli z siebie tak jak dziś na kartkę
Szkoda, nie widzę znaków, kiedy w niebo patrzę
Nie wierzę w Kościół i powątpiewam w Ciebie często
Jednak mimo wszystko kocham Cię za przeszłość
Może życie bez przeszkód byłoby zupełnie nudne
Chciałbym ułożyć wszystko sam jednak nie umiem
Nie rozumiem czemu mogę mieć tylko nadzieję
Chcę godnie żyć, dobrze żyć, to aż tak wiele
Chcę zdrowia, szczęścia, hajsu, miłości, rodziny
I przyjemności, a w przyjemności grzeszymy, tak?
To bez sensu, bo wiem, że jestem dobry
I wiem, że w mej rodzinie powinien być dziś dobrobyt
Zasługują na to, na coś więcej, niż mają
Na to, żeby wiedzieć, że marzenia się spełniają

[Hook]
Mam jedną sprawę całkiem osobistą
Czasem już nie potrafię żyć z tą myślą
To, czego pragnę od lat to dla mnie wszystko
Boże, myślę że mogę nazwać to modlitwą

[Verse 2]
Słowa proste jak drut, piję, kładę flotę na stół
Nie będę Cię przepraszał, pewnie zrobię to znów
Nie powiem Ci, że teraz modlę się tu
Prawda nie może być nieszczera wątpię już
Wiesz to, jeśli jesteś, wiesz to, a zresztą
Nie chodzi mi już o jestestwo, bo wiesz co?
Wystarczy że doczesność wkurwia mnie tak
Plus to że nowicjusze nadal robią gówno nie rap
Wiesz, czas by każdy z nas swoje szczęście podniósł
Po to, by znowu zająć miejsce na podium
Po to, by znowu zagrać pierwsze skrzypce
Nie po to, by odbierać listy z puszki w skrzynce
Nie po to, żeby mieć problemy z czynszem, z flotą
I znowu myśleć, szukać szczęścia nocą
Boże, ludzie starzeją się marzenia nikną
Ja chcę tylko swoim bliskim zapewnić wszystko
[Hook]